Wszystkie teksty są autorstwa autora bloga.
Co oznacza, że teksty na tym blogu nie muszą być (w pewnych kwestiach) zgodne z linią, czy oficjalnymi poglądami, naukami Kościoła Katolickiego.

Licencja tekstów na blogu: CC-BY (Creative Commons - Uznanie Autorstwa)
Jeśli jakikolwiek tekst lub fragment pojawi się na blogu, to jest oznaczony autorstwem, czy źródłem.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wielkanoc. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wielkanoc. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 29 marca 2018

Triduum paschalne (2018) - Wielkanoc

Pokuta
Spowiedź
Wielki czwartek
Wielki Piątek
Wielka Sobota
Niedziela (Zmartwychwstanie)

Gdyby patrzeć oczami Jezusa, to tak naprawdę nie ma żadnego Triduum Paschalnego, ale jest jeden... jedyny dzień:
Męki
Złożenia do grobu
Zmartwychwstanie.

Dlaczego?
Bo w czwartek wieczorem zaczyna się piątek, a więc Ostatnia Wieczerza i śmierć Jezusa rozgrywa się tego samego, jednego dnia, wg. czasu liczonego po Biblijnemu.

Ale mało kto na to patrzy.
Mało kto na to zwraca uwagę.

Ciekawe wydaje się jednak to, że mimo iż mówi się o Jezusie, czyta się o Jezusie, nawet wykonuje się gesty jak Jezus, to jednak... jakby gdzieś On się gubił w tych wszystkich obrzędach, zachowaniach, przeżyciach.
Nie masz takiego poczucie gdzieś w sobie?

Ponieważ tak naprawdę przeżywanie Wielkanocy, czy przede wszystkim śmierci Jezusa, nie ma odbywać się w kościele, ale... w tobie, w twoim wnętrzu, umyśle i sercu.
Jeśli Jezusa TY nie ukrzyżujesz w sobie, to jak chcesz się Nim cieszyć podczas Zmartwychwstania?
Tak, Zbawiciel postanie z martwych, ale nie dokona się tego w TOBIE.
A przecież to jest najważniejsze.
To jest podstawą Wielkanocy.

Innym aspektem w Wielkanocy, czy nawet Drodze krzyżowej jest fakt, iż wiele lub napomina się o Judaszu. Judaszu, który zdradził, wydał.
Ale mało kto zauważa, że gdyby spojrzeć na Piotra, to on zrobił dokładnie to samo.
Wyparł się samego Jezusa Chrystusa, Bożego Syna, Pomazańca.
Czy i on nie popełnił świętokradztwa spożywając chleb, jako ciało Jezusa, i wino, jako krew Zbawiciela?
Jezus mówi wyraźnie: Bierzcie i jedzcie (wszyscy), bierzcie i pijcie (wszyscy).
A więc Piotr też jadł, i pił. A jednak Jezus wybacza mu i stawia go na czele Apostołów.

Najważniejsze wydają się tutaj pytania Jezusa, po Zesłaniu Ducha świętego: Czy ty mnie miłujesz?
To jest kwintesencją Bożej miłości, PO CO Jezus wcielił się w ciało ludzkie, i po co umarł: z miłości, dla miłości, w miłości.

Jeśli nie podchodzi się do Triduum Paschalnego, oraz Wielkanocy jako największego i najcudowniejszego okazania przez Boga wobec ludzi, miłości, to współczuję takiej osobie. Ponieważ nie dotarła ona do punktu, w którym uświadomiła sobie, jak bardzo jest przez Boga, w Jezusie, w Duchu świętym, miłowania (otaczana miłością).

Wszystkiego najfajniejszego na Wielkanoc, i przeżywania jej wewnętrznie, a nie jedynie zewnętrznie.

sobota, 24 marca 2018

Wielki Tydzień 2018 - Męka Pańska (Niedziela Palmowa)

Nie ma się co rozpisywać, ponieważ Męka Pana, Jezusa, jest praktycznie u wszystkich ewangelistów taka sama.
Jezus jest w ogrodzie oliwnym, Judasz zdradza, Sanhedryn podejmuje działania do zniesławienia, Piotr się wypiera, Piłat wydaje Jezusa do ubiczowania i... ukrzyżowania, Jezus umiera (za nasze grzechy).

Jednakże, mnie zainteresował w Ewangelii Marka jeden szczegół: Z Jezusa zdjęta purpurowy płaszcz i nałożono na Niego (ponownie) Jego własne ubranie (suknię, tunikę).
Ewangelia Marka podaje wszystkie szczegóły w postaci punktów, które miały miejsce. Nie znajdziemy tutaj żadnych opisów, czy konkretnych szczegółów.

Czy trzeba coś więcej pisać?
Wystarczy przeczytać: Ewangelia wg. św. Marka, 14,1 do 15,47.
Konkret.

sobota, 17 marca 2018

Wielki Post (2018) - V Niedziela

Piąta Niedziela, Wielkiego Postu, roku B.

J 12,20-33
A byli pewni Grecy (Hellenowie) z pochodzenia, żeby się modlić (oddać cześć) w święto.
Ci właśnie przyszli (do) Filipa, który z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go, mówiąc: Panie, chcemy Jezusa widzieć.
Przyszedł Filip i powiedział Andrzejowi, [a zaś] Andrzej i Filip powiedzieli Jezusowi.
A Jezus odpowiedział im, mówiąc: Przyszła godzina, aby był sławiony* Syn człowieczy.
Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeśli ziarno pszeniczne wpadłszy do ziemi, nie umarło, ono samo** zostaje; lecz jeśli umarło, wielki zysk*** przynosi.
Kto miłuje duszę$ swoją, utraci$$ ją, a kto nienawidzi duszy$ swojej na tym świecie, ku wiecznemu żywotowi zachowa$$$ ją.
Jeśli mnie kto służy+, niech idzie za mną++, a gdziem Ja jestem, tam i sługa mój będzie; jeśli Mnie kto służyć+ , uczci+++ go Ojciec.
Teraz dusza moja zatrwożona% i co powiem? Ojcze! zachowaj mnie od tej godziny; ale dlatego przyszedłem na tę godzinę.
Ojcze! sławię/wynoszę* imię twoje. Doszedł wtedy głos z nieba: Wyniosłem* i jeszcze wyniosę*.
A lud ten, który stał (i) słyszał (to), mówił: Powstał grzmot; a inni mówili: Anioł Jemu (od)powiedział.
Odpowiedział Jezus (i rzekł): Nie dla mnie się ten dźwięk stał, ale dla was.
Teraz jest sąd tego świata, teraz władca świata tego poza wyrzucony będzie.
A ja jeśli będę podwyższony nad ziemię, pociągnę wszystkich do siebie.
A mówił to, oznajmiając, jaką śmiercią miał umrzeć.

* - wynieść/sławić
** - pozostać niezmienionym/czekać/pozostać w tym samym miejscu/zatrzymać się
*** - zysk/plon/wynik
$ - dusza/życie/ciało (czyt. siebie, swoje życie)
$$ - zniszczyć/zagubić/zabić/być straconym
$$$ - stać na straży/czuwać/pilnować/zachować
+ - diakonis (sługa/służba)
++ - iść za/z kimś/posłuszeństwo
+++ - uczcić/szanować/cenić
% - wstrząśnięta/poruszona

Jan przytacza wiele wątków, które powinny być znane większości czytających, czy słuchających Ewangelii o Jezusie (Dobrej wiadomości/nowinie o Jezusie).

Ziarno.
Gdyby ktoś nie pamiętał, to nawiązania do przypowieści o siewcy, gdzie ziarno pada na różny grunt.
Ciekawe wydaje się jednak to gnicie. I jest w tym wiele prawdy.
To co my zazwyczaj uważamy za najlepsze w owocu, to miąższ. Ale dla drzewa owocem nie jest to, czym my się zachwycamy jedząc owoc, ale... nasionko, pestka. To jest dla drzewa owocem. To czym my się zachwycamy jest tak naprawdę pokarmem, czymś co musi umrzeć, aby dać ważne i potrzebne związki odżywcze nasionku, aby mogło stać się drzewem i wydawać owoce.

Nauka moralna dla tego świata.
Jeśli skupiasz się jedynie na sobie, swoim życiu, to już przepadłeś, jeśli nienawidzisz, czyli nie przywiązujesz wagi do swojego życia, ciała (oczywiście nie chodzi o ranienie się, czy wystawienia na ryzyko śmierci, czy uszkodzenie ciała, czy także nie chodzi o zaniedbywanie swojego ciała), ale "rozdajesz się" innym, to czeka cię życie wieczne.

Nagroda za służbę.
Jeśli służysz Jezusowi, i idziesz Jego śladem (postępujesz jak On), to tam będzie i On, Jezus, a nagrodzony zostaniesz przez Ojca (Boga).

Głos Boga.
Grzmot stał się. Grzmot w jasny dzień?

Uważam, że chyba tym najważniejszym jest ten fragment o umieraniu ziarna.
Ponieważ, jeśli Jezus nie umrze w tobie, zabierając twój grzech na krzyż, to całe życie będziesz się męczyć z naprawieniem siebie, i nic, nigdy ci się uda naprawić... bez ofiary Jezusa.



sobota, 10 marca 2018

Wielki Post (2018) - IV Niedziela

Ewangelia wg. św. Jana, w IV Niedzielę Wielkiego Postu (roku B), mówi o miłości Boga do człowieka, gdzie Bóg daje swojego Syna, aby świat zbawić (czyt. uratować/zachować).
"Tak Bóg umiłował świat, że syna swego jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy nie umarł, ale miał życie wieczne"
Kto powyższego zdania nie zna?

Jednakże, gdy się przyjrzymy oryginałowi, zauważymy, iż słowa które wypowiada Jezus mają także inne, głębsze znaczenie, i to właśnie na nich chciałbym się skupić w tym tekście.

1. ...kto w Niego wierzy, nie umarł.
Słowo, umrzeć, ma w tym przypadku całkowicie inne znaczenie. Oznacza tak naprawdę: zaginąć (np. Biblia Gdańska), a tak naprawdę: zabity, zatracony, zgubiony.

Warto też wiedzieć, iż podobne słowa padają w przypadku przypowieści o "synu marnotrawnym", gdzie ojciec wypowiada dosłownie takie same słowo (Łk 15,24):
"Albowiem ten syn mój umarły był a ożył, zaginiony był a odnaleziony jest, i zaczęli się weselić"
Co to oznacza?
Być zabitym, to tak naprawdę, tak jakbyśmy byli zaginieni, zgubieni, pogubili się i odstąpili od Boga, od Jezusa.
To my dokonujemy morderstwa na sobie po przez grzechy, czy zło które popełniamy. Nie Bóg, i nie Jezusa, czy ktoś inny, ale MY. To MY SIEBIE ZABIJAMY, przez grzech.

Nie bez przyczyny, Jezus, opowiada o owcy, która jest zaginiona, a nie zabita, czy umarła.
Bo Zbawiciel wychodzi, i szuka, mimo iż inni może sobie odpuścili, i nie spocznie, aż nie znajdzie.

2. ...aby sądził świat...
Sądzić - oskarżać, osądzać, potępiać.
Kiedy patrzy się na słowo potępić, ma się trochę mieszane uczucia, które mogą (i w wielu przypadkach tak się dzieje), pogłębiają odejście od Boga, niż do Niego zbliżają.

Dlaczego Bóg nie potępia, a bardziej zgodnie z prawdą: (nie) oskarża/osądza?
Bo nie jest szatanem.
Bo nie jest też, Jezusem.
To diabeł/szatan jest oskarżycielem wobec nas, który został pokonany, przez Jezusa.
Ale to też oznacza, iż Bóg nie ma zamiaru nikogo potępiać, człowiek robi to całkiem sprawnie sobie  sam. Po za tym, Jezus został wyznaczony do dokonania Sądu, kiedy nadejdzie odpowiedni czas.

3. ...aby świat zbawiony przez Niego.
Zbawienie nie jest tym, czym każdemu się wydaje, czyli wejściem do Królestwa Bożego, czy  pójściem do Nieba. W Biblii, Zbawienie, oznacza: zachować przy życiu, oraz uratować od śmierci.

Czym jest śmierć w oczach Boga, Jezusa?
To całkowite odwrócenie się od Boga, i poddanie grzechowi, czyli śmierć wewnętrzna, duchowa, emocjonalna, uczuciowa, psychiczna, cielesna.

Czym jest życie w oczach Boga, Jezusa?
To życie wieczne, życie od śmierci (wiecznej), jako ktoś wolny, czyli nie zniewolony, nie opętany, spętany grzechem.

Ale czy wybrany zostanie wariant z życiem, czy śmiercią, chodzi w nim o jedno: zachować, uratować.

4. "sąd nad samym sobą".
Kiedy medytuję nad tym fragmentem o osobistym osądzeniem siebie, to mam problem, ponieważ kiedy mówi się o sądzie w kościele, to każdy ma przed oczami Sąd ostateczny.
A tutaj się okazuje, iż tak naprawdę to my jako pierwsi osądzamy się już tutaj na ziemi, podejmując decyzje odnoszące się do swojego życia, czy spraw z nim związanych.

To trochę tak jak z osobami, które widzą kościół i wiarę na zasadzie księży pedofilów, struktur, budynku, obrzędów itd. itp. A to przecież, nie o to w tym chodzi.
Do kościoła nie idzie się dla ludzi, czy księdza, ale dla Jezusa, aby DZIĘKI-CZYNIĆ.
Modlisz się, aby mieć relację z Bogiem, Jezusem.
Czytasz Pismo święte, aby zgłębić je, zagłębić się w Boga, Jezusa, Ducha świętego.
Czynisz dobre uczynki, nie dlatego, iż to fajne, czy modne, ale gromadzisz sobie skarb w Niebie, a nie tu na ziemi.

Podsumowując.
Kiedy czynisz zło/grzech, nie chcesz aby był ujawniony, a światło to ujawnia/oświeca, dlatego dla tych którzy czynią zło/grzeszą, światłość to nic dobrego, dlatego mają Światłość w nienawiści.
Ci co czynią prawdę nie boją się ujawnienia ich uczynków, bo są one prawdziwe, i pochodzą z Prawdy, a prawdziwe uczynki w Bogu (na chwałę Boga) są uczynione, dlaczego ktoś ma chcieć je ukryć, czy zakryć?


sobota, 3 marca 2018

Wielki Post (2018) - III Niedziela

III Niedziela Wielkiego Postu, roku B, zabiera nas do Jerozolimy. U Jana, to początek drogi Jezusa, a u pozostałych to "koniec" drogi.

Większość komentatorów, czy kapłanów zatapia się w prozaicznym, acz ważnym elemencie, a mianowicie: wiązaniu bicza, siedzeniu, obserwowaniu, a później ogromnej/wielkiej rozwałce.
Jednakże, mnie interesuje coś innego, coś co zostaje powiedziane w wersecie 17:
ο ζηλος του οικου σου κατεφαγεν με
(wg. Biblii Gdańskiej: Gorliwość domu twego zżarła mię.)

Pierwsze stwierdzenie: ο ζηλος - zazdrość, zapał, gorliwość
Drugie stwierdzenie/słowo: κατεφαγεν - jeść/pożerać/pochłaniać

I tak się zastanawiam, czy my, właśnie my, potrafimy tak samo jak Jezusa zrobił w świątyni, tak samo my potrafimy zrobić ze swoimi grzechami? czy potrafimy przyznać się do nich? czy potrafimy stanąć w Prawdzie, na przecież Zbawiciela?

Czy jesteś wstanie dokonać ze swoim życiem, które nie jest dobre, które ma wiele wad i zła... czy chcemy powywracać, wyrzuć to co w nas jest złe?

Jeśli nie, to ten właśnie fragment jest kierowany do ciebie.

Bo jedynie Jezus to może zrobić, bo JEDYNIE ON ma taką siłę i nie boi się konsekwencji, a może właśnie dlatego, że go będziesz oskarżał, przybijał do krzyża, twoje grzechy zostaną do niego przybite, zabrane z ofiarą jaką złożył Jezus, z SIEBIE, za ciebie.

Czy jesteś świadom, iż Jezus pała gorliwością, zapałem wobec tego, aby twoje wnętrze, obstawione stołami, brudzącymi zwierzętami, sprawami pieniądza, bankierami i "kantorami", powywracać i oczyścić z syfu, brudu, i pokazać tobie, właśnie tobie, iż samemu tego nie można zrobić, że JEDYNIE I WYŁĄCZNIE ON, JEDYNIE ON, potrafi i może, a nawet chce to zrobić?
Tylko czy jesteś na to gotowy/gotowa?

Czy uważasz siebie za świątynię, która jest czyta, czy może jest właśnie odwrotnie, pełno w niej tego, czego nie powinno tam być... Jeśli uważasz, że nie jest ona czyta, to może czas to zmienić, i poprosić Jezusa Chrystusa o to, aby On się tym zajął, bo... ma w tym już wprawę.

Bo kiedy Jezus już to zrobi, nie będzie odwrotu, jak tylko skierowanie się ku Niemu, Bogu, Jezusowi, w Duchu Świętym.
Chcesz tego, jesteś na to przygotowany/przygotowana, aby stać się czystym/czystą?

Kolejną sprawą w czytaniu tej Niedzieli jest także końcówka (w.24):
Im zaś Jezus nie wierzył/miał zaufania (im, im/ich)* ponieważ On znał/poznał** wszystkich. 
Oraz (w.25):
I dlatego nie potrzebował mieć aby ktoś zaświadczał/poświadczał o człowieku, sam bowiem znał/poznał** co było w człowieku.
* (im, im/ich) - następuje tutaj powtórzenie, które może oznaczać po prostu: "wszystkich tych"
** znał/poznał - odnosi się także do bliskości seksualnej, więc prawdopodobnie może bardziej chodzić o "przenikanie".

Ale gdy się spojrzy na ten fragment, bez powyższego, to bardzo szybko dostrzeżemy, iż jest on jakby zlepiony z dwóch opisów. Jeden odnosi się do wydarzanie, a drugi do tego, iż ludzie zaczynali wierzyć w imię, Jezusa, czyli iż jest on Synem Bożym, Zbawicielem, Wyzwolicielem.

Jednakże, Jan jakby chciał pokazać, boską formę Jezusa, gdzie On wie, kim każdy z nas jest, oraz jaki jest, jaki jest w środku. To wiele pokazuje, iż Jezus zna nasze wnętrze, tylko czy my je znamy i chcemy oczyścić, czy może nam się ten syf... po prostu podoba.

sobota, 24 lutego 2018

Wielki Post (2018) - II Niedziela

Kiedy spojrzy się na czytania w II Niedzielę Wielkiego Posty, Roku B, to łączy je jedno: pytanie o to, czy jesteś wierzący/wierząca?

Bo jak inaczej określić historię Abrahama, albo to co się dzieje po zejściu z góry, gdzie Jezus wytyka uczniom brak... wiary.

Czy jesteś wierzącą osobą?
Większość odpowie, że tak, oczywiście.
A tak naprawdę?
No tu jest problem, bo co to znaczyć wierzyć?

I od razu zaznaczam, iż nie będę tutaj przytaczał żadnych symboli, czy symboliki, bo ani uczniowie, ani inni uczniowie, którzy głosili ewangelię tego nie odnosili do pewnych obrazów, ani znaczeń.
Dlatego ja też tego nie zrobię. Nie dlatego, że nie mogę, ale po prostu nie chcę. Patrzenie na fragmenty o przemienieniu się Jezusa na górze, czy działaniu Abrahama wobec swojego syna także na górze, mają inny wymiar, a symbolika jedynie zaciemnia i zamazuje znaczenie, zamiast uwypuklać.

Pierwszą sprawą o której trzeba wiedzieć, to to, że wydarzenie opisywane w Ewangelii się nie wydarzyło. Tego wydarzenia nie ma.
My wszyscy stoimy pod górą, nie jesteśmy tam z Jezusem, nie wiemy co się tam na górze dzieje. My jesteśmy na dole: "Zachowali to więc w tajemnicy, tylko zastanawiali się między sobą, co znaczy powstać z martwych."

Każdy z nas dowiaduje się o tym przemienieniu kiedy następuje pierwsze ukazanie się Jezusa w wieczerniku, PO powstaniu z martwych, a nie przed. Dlaczego?
Ponieważ jeśli nie uwierzysz, nie przyjmiesz prawdy i tajemnicy Zmartwychwstania, to jak masz przyjąć prawdy o przemienieniu?
Jeśli wierzysz, iż Jezus NAPRAWDĘ powstał z martwych, to przemienieniu na górze będzie jedynie dodatkiem.
Kiedy Jezus "wycofuje się" z wieczernika, Piotr, Jakub, czy Jan zaczynają mówić:
-- Wiecie, musimy wam o czymś powiedzieć. Pamiętacie kiedy On nas zabrał na górę, a wy zostaliście na dole.
-- No, tak.
-- To zabrał nas tam osobno, a później stał się świecąco biały, Jego szaty znaczy się, jak żaden wybielający ubrania tego nie wybieli, ale on też tak jakby. A później odszedł trochę i zobaczyliśmy dwóch mężczyzn, stojących koło niego, jak żywych, którzy z nim rozmawiali.
-- No, no.
-- No i, Piotr zaczął coś mówić o tym, że dobrze że tu jesteśmy, to zbudujemy trzy namioty dla nich, czyli jeden dla Jezusa, drugi dla jednego, a trzeci dla drugiego. Później nam powiedział, kto to był, Mojżesz i Eliasz.
-- Wiedzieliście Mojżesz i Eliasza?
-- Tak, widzieliśmy. To byli oni. A po chwili pojawił się obłok, który ich zakrył, po czym stał tylko On, Jezus, sam.

Wierzysz, że tak było?
Bo jak napisane zostało, uczniowie dotrzymali obietnicy, musieli ją wyjawić dopiero po... zmartwychwstaniu, a nie przed, jak to czytamy.

I tutaj nasuwa mi się kilka pytań:
>> Czy ja w to wierzę?
>> Czy moje czyny, słowa, postępowanie, zachowanie są jak jaśniejący Jezus?
>> Czy przez moje życie przebija blask Jezusa?
>> Czy oświecam pogan, jestem lampą którą się stawia, aby była światłem dla innych wobec Jezusa?

Jeśli na któreś pytanie pada odpowiedź: Nie. To warto się zastanowić nad tym, jak żyję, i czy naprawdę jestem osobą wierzącą, czy wiedzącą.
Bo to nic wielkiego i trudnego wiedzieć, ale kiedy przychodzi problem, odwołać się do wszystkiego, ale nie do Boga.

Inną kwestą jest też sprawa słów, które padają z obłoku: „On jest moim Synem umiłowanym. Jego słuchajcie!
Jestem dobrym słuchaczem Jezusa?
A może tak naprawdę słucham jedynie siebie, czy innych podobnych mi ludzi?

Popatrzmy też na Abrahama, który idzie poświęcić swojego jedynego syna umiłowanego.
Ile osób, obecnie, gdyby usłyszeli gdzieś z Nieba, idź na taką i taką ulicę, tam będzie gruz, zbuduj tam ołtarz i zabij swojego jedynego syna/swoją jedyną córkę.
Zrobiłbyś to?

A to jest właśnie wiara.
I moim zdaniem doszukiwanie się symboliki, czy innych znaczeń jest kompletnie bez sensu, bo jedynie wpada się w pewien samozachwyt. A Pan Bóg jasno i wyraźnie pyta każdego: Wierzysz?

Przytoczę tutaj pewno kazanie, które zostały wygłoszone w Krakowie, u Dominikanów, przez pewnego starego Dominikanina:
Jezus zmartwychwstał. Ale wy i tak w to nie wierzycie. 

Jeśli nie przyjmiesz, nie uwierzysz, że Jezus naprawdę tego dokonał, czyli powstał z martwych, to jak masz uwierzyć we wszystko inne, co o Nim zostało napisane, opisane, czy przedstawione w Piśmie Świętym?

ps.
Można sobie zadać pytanie: Dlaczego jedynie trzech uczniów zostało zabranych, a wszyscy?
Bo od razu wywiązała by się dyskusja o symbolikę, znaczenie, a co bardziej prawdopodobne, prawdziwość. Po prostu, nastąpił by rozłam.

Inną kwestią też jest fakt, iż Judasz, mógłby nie popełnić, czy nie zdradzić Jezusa, a tym samym... nasze Zbawienie by się nie dokonało.

sobota, 17 lutego 2018

Wielki Post (2018) - I Niedziela

Kuszenie Jezusa na pustyni.

U Marka ten fragment życia Jezusa jest bardzo zdawkowy.
Co więcej, w Ewangelii św. Marka, mamy zaznaczone, iż "przebywał wśród dzikich zwierząt i aniołowie mu służyli".

Dlatego warto spojrzeć na to samo wydarzenie, ale przy pomocy Ewangelii wg. św. Mateusza, gdzie Jezus zostaje wystawiony na kuszenie w trzech pytaniach.
I właśnie chciałbym zatrzymać się na chwilę, na tych pytaniach, w odniesieniu do tego, co wydarzyło się w Raju, między Ewą, a wężem.

Specjalnie łącze te dwa wydarzenia, ponieważ są one dosłownie takie same.

Wąż/szatan, próbują dokładnie tego same wobec Jezusa, co skusiło Ewę, w zamyśle i przebiegłości węża.

Kiedy wąż rozmawia z Ewą, to oczywiście wprowadzą ją w błąd, ale to nie jest takie istotne.
Ponieważ wystarczy spojrzeć na to z takiej perspektywy, iż wąż skupia uwagę Ewy jedynie... na tym jedynym drzewie.
Tylko że, to nie jest jedyne drzewo w Raju.
Co więcej, Ewa patrząc na to drzewa zauważa i STWIERDZA, iż owoce tego drzewa są dobre.
Niby nic niezwykłego, ale... Kiedy się przyjrzymy, czy raczej cofniemy na sam początek Księgi Rodzaju, szybko odkryjemy KTO miał prawdo określać, czy coś jest DOBRE - Bóg.
Jedynie Bóg, miał prawo powiedzieć, dobre, złe. Bo JEDYNIE Bóg ma takie rozeznanie. Bóg nie musi poznawać, Bóg wie: co jest dobre, a co złe.
Co zrobiła Ewa? Stwierdziła jasno: te owoce są dobre.
Jak ona mogła to wiedzieć, nie zjadając ich, nie badając ich, a jedynie widząc. Czy można cokolwiek określić jako dobre, patrząc na to? Naprawdę?
Ale to jest jeszcze nic, ponieważ wąż skłania Ewę do stwierdzenia, że nie ma przeszkód, aby zjeść owoc tego drzewa.
Czy te owoce tego drzewa były złe? Czy te owoce tego drzewa były dobre?
Jak można było to określić?
Czy człowiek, który także został stworzony przez Boga, może tego dokonać nie mając kompletnie pojęcia o stworzeniu?
Po za tym, jak można określić owoc drzewa poznania dobra i zła?
Owoc poznania dobra i zła, a co to za owoc? Czym on jest? Czy to jest coś konkretnego?
Mało też zwraca się na słowo, które ma wielkie znaczenie, a mianowicie: poznanie.
Poznanie, to nic innego jak zbliżenie się do czegoś w bardzo bliskiej relacji, wręcz przeniknięcie czegoś, zatopienie się w czymś.
Czym było drzewo (i jego owoce), poznania dobra i zła?
To nic innego, jak przeniknięcie, wręcz "pojęcie" samo w sobie, o dobru i złu. Iż to człowiek jest wstanie rozeznać, rozpoznać, przeniknąć, zawładnąć dobrem i złem.
Czy to jest prawda?
Nie. Jak każdy z nas wie, jak to jest z naszymi upadkami. To samo wiedział wąż/szatan, że człowiek nie jest Bogiem, aby zapanować nad dobrem i złem, przeniknąć je, zapanować nad nimi dwoma.
Już samo stwierdzenie, iż dane owoce są dobre, było kłamstwem, ponieważ nie mogły takie być.
A wprowadzenie do swojego ciała, sprawiło, że to co było BARDZO DOBRE, zostało zepsute/popsute/PRZENIKNIĘTE także przez... zło.

Gdy się spojrzy na kuszenie Jezusa, na pustyni, mamy dosłownie to samo.
Szatan próbuje przekonać Jezusa, że to do czego namawia Go, to nic takiego, to jedynie... takie o, coś, przecież nic się nie stanie.
Szatan stosuje dokładnie tą samą taktykę, jaką stosuje wobec każdego z nas, jak i też skusił Ewę w raju.

Jezus jednak ma tą świadomość, co jest dobre, i co złe - jest Synem Bożym/Boga.
Warto też zwrócić uwagę na to, że każde z trzech kuszeń szatana, ma jeden wymiar: do siebie, dla siebie. Czy to zamiana kamienia w chleb, czy skok ze świątyni, czy panowanie, wszystko ma jeden kierunek, do siebie, do swojego ja.
A przecież Jezus nigdy niczego nie chce dla siebie, ale narodził się (jak powie Piłatowi) aby umrzeć, czyli oddać życie za człowieka.

Jednakże, z tym wydarzeniem na pustyni nasuwają mi się pewne pytania, które chciałbym zadać każdemu czytającemu ten tekst:
Ile osób jest taką pustynią, na której nic nie rośnie?
Ile osób stawia się w pozycji szatana wobec Boga/Jezusa?
Ile osób jest jak Jezusem, i nie potrafi wygrać z szatanem?
Ile osób idzie z Jezusem, i mimo tego, iż Zbawiciel jest obok, dają się skusić?
A ile osób same przechodzą do szatana, nie mając o tym nawet pojęcia?

Czy jestem jak pustynia, na której hoduję jedynie chwasty, albo nic nie rośnie, a jedynie hulają demony i szatan?

Ile razy stawiałem w opozycji wobec Jezusa, czy Boga, z pytaniami, czy pretensjami:
-- jestem głodny, albo dzieje się w moim życiu, to czy tamto, dotknij, zadziałaj, ulecz, no dawaj, no dalej... DZIAŁAJ!! I nic się nie dzieje.
-- dlaczego milczysz, chce się zabić, RATUJ MNIE, no dalej, chcę skoczyć, chce się powiesić, podciąć żyły, DAWAJ, zrób coś.
-- pokłoń się przed mną, no dalej, KLĘKAJ, a ja wtedy uklęknę przed Tobą, będę chodził do kościoła, będę się modlił, będę nawet się spowiadał, ale ty pierwszy... oddaj mi pokłon, a wtedy i ja ci się pokłonię i oddam w twoje władanie, ale ty najpierw to zrób.

Ile razy to ty musiałeś/musiałaś zmagać się z kuszeniem, podszeptem, prowadzeniem?

A może idziesz z Jezusem przez życiem i się boisz?
Jezu nie widzisz tych przeciwności, tych przeszkód? Boję się. Nie rozumiem.

A może sam/sama idziesz do szatana, myśląc: poradę sobie, dam radę, ja go przechytrzę?

Jezus nie bez powodu poszedł na pustynię, wyprowadzony przez Ducha. Inaczej, nie otrzymalibyśmy recepty na to, jak mamy przeciwdziałać, przezwyciężyć się, wygrać z kuszeniem szatana. Bo to jest jedyny taki fragment, innego nie ma.

wtorek, 13 lutego 2018

Wielki Post (2018) - Popielec

(czytania B)

Wielki Post zaczyna się (jak zawsze) Popielcem, czyli posypania głowy na znak... pokuty, a może nawet pokory wobec Boga.

W tym dniu usłyszymy na mszy świętej, trzy (można by tak rzec) pouczenia wobec (i) dla każdego z nas: JAŁMUŻNA, MODLITWA i POST.

I wszystko byłoby fajne i piękne, gdyby nie byłby to fragment większej całości, albo zbioru krótkich, czy dłuższych przemówień (mów) Jezusa.
Jednakże, mnie ujmuje fragment który jest PRZED jałmużną:

Mateusz 5,43-48
Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela będziesz nienawidził.
A Ja wam mówię: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za waszych prześladowców,
abyście byli synami waszego Ojca, który jest w niebie. On sprawia, że słońce wschodzi dla złych i dobrych i zsyła deszcz dla sprawiedliwych i niesprawiedliwych.
Jeśli bowiem miłujecie tylko tych, którzy was miłują, jakiej zapłaty możecie się spodziewać? Czy i celnicy tego nie czynią?
I jeśli pozdrawiacie tylko swoich bliskich, to cóż szczególnego czynicie? Czy i poganie tak nie postępują?
Bądźcie więc tak doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec Niebieski.
Oraz fragment między Modlitwą, a Postem, gdzie podana zostaje modlitwa Ojcze Nasz:
Mateusz 6,14-15
Jeśli bowiem darujecie ludziom ich przewinienia, to również i wam daruje Ojciec Niebieski.
Lecz jeśli nie darujecie ludziom, to i wasz Ojciec nie daruje wam przewinień.
(Fragmenty wg. Biblii Paulistów - 2008)

Kiedy przeczyta się powyższe fragmenty w ciągłości, bardzo szybko można odnieść wrażenie, że są to praktycznie jedne z najważniejszych, czy nie najważniejszych dróg każdego chrześcijanina.

Miłowanie, okazywanie miłości nieprzyjacielowi.
Przebaczania win komuś, kto nas zranił, skrzywdził.

Dlatego o tym piszę?
Bo może się wydawać, iż dawanie pieniędzy jest czymś szlachetnym, ale przecież nie raz, czy nie dwa, ktoś wysłał sms na jakiś cel, czy nie wpłacił choćby złotówki na pomoc.
Podobnie jest z modlitwą, którą większość wierzących praktykuje.
Post? Czy nie najdzie się nikt, kto by nie podejmował okresy ograniczania jedzenia?

Może się wydawać to dziwne, ale moim zdaniem, powyższe porady, kierowane w obecnym świecie do ludzi, po prostu nie działają. Dużo trudniej jest... miłować, przebaczyć.

Kiedy się każdy z nas rozejrzy wokoło szybko może się przekonać, iż świat który widzi, nie potrzebuje postu, jałmużny, czy modlitwy, ale... właśnie, albo wręcz przede wszystkim: miłości i przebaczenia.

I oczywiście, nie neguję powyższych zaleceń kościoła (katolickiego) na Wielki Post. Każda jałmużna, każdy post, i każda modlitwa wzbogacająca duchowo, czy wręcz przede wszystkim ukierunkowana wobec bliźniego, a co za tym idzie, będąca celem ku Bogu, i JEDYNIE ku Niemu, będzie i powinno nas otworzyć na bliźniego, miłość, i przebaczenie. Ale... ile osób, zatrzyma się jedynie na tych trzech działaniach i przesłaniach?

Powyższym postem otwieram (osobisty) cykl, w pewnym sensie, rekolekcji Wielkopostnych, w których będę chciał zatopić się we wnętrzu siebie, aby zobaczyć to co trzeba naprawić, poprawić, a co można zostawić, aby stanąć w PRAWDZIE przed Jezusem.

Kolejne wpisy na blogu, będą pewnym komentarzem, przemyśleniami na temat czytań niedzielnych. Nie będą to czytania codzienne, ale jedynie z Niedzieli, ale myślę, że zastanowienie się nad sobą, wniknięcie w siebie, z Jezusem, aby zobaczyć swój bród, i postarać się go odrzucić za siebie.

Posty będą się pojawiać wg. czasu Jezusowego, a więc po 18, w sobotę.

środa, 19 kwietnia 2017

Wielkanoc (2017) - Oktawa Wielkanocy


Można mieć niedosyt.
Można czuć się pusto.
Można odczuwać pewien brak, czy stratę.
Można...

Tyle przygotowań, i tyle obrzędów wobec... śmierci, a jedynie tak naprawdę jeden dzień, czy dwa dni i to obchodzone jako zwykła Msza święta, radowanie (wesele).
Ale czy naprawdę o to w tym wszystkim chodzi?

Jezus umarł i zmartwychwstał. Alleluja. Chwalmy Pana, bo jest Wielki, Straszny i Miłosierny.

Ale tak naprawdę, kto umarł, co zostało pogrzebane?
Stary świat?
Stary człowiek/adam?
Stara rzeczywistość?

Tajemnica Zmartwychwstania nie polega na tym, iż Jezus wstaje i żyje, mimo iż umarł i to będąc skatowanym. Ponieważ każdy katolik, czy chrześcijanin powinien ten fakt respektować w piątek, każdego tygodnia.
Chodzi o to, iż Jezus bez żadnego polecenia, bez ingerencji kogokolwiek z zewnątrz, czyli na zamysł samego Boga wraca do życia. Jezusowi nikt nie powiedział: Wstań i wyjdź. Nikt nie powiedział: żyj. Nikt się nie modlił o jego wstanie z martwych. Wstaje i żyje, bo chce tego Bóg, sam Bóg.
To jest tajemnica zmartwychwstania.

Ale Jezus nie jest już tym samym "człowiekiem" jakim był przed śmiercią i zejściem do otchłani, ale jest kimś "nowym", "odnowionym", przemienionym. Potrafi pojawić się, mimo zamkniętych drzwi, czuje głód, potrafi być nierozpoznany, mimo widocznych sygnałów, że to On. Potrafi nadal czynić cuda, mimo że tak naprawdę nie musi tego czynić.

Zmartwychwstanie to tak naprawdę:
Nowy świat.
Nowy człowiek/adam.
Nowa rzeczywistość.

Śmiem twierdzić, że Jezus nie wszedł do otchłani, aby tak dokonać sądu, czy wyciągać upadłe dusze do Nieba/Raju, bo to byłoby bez sensu. To by oznaczało, że piekło nie istnieje, a ogień piekielny, to jedynie straszenie, ponieważ każdy (nawet najgorszy grzesznik) wejdzie do Raju, do Nowej ziemi, i Nowego Jeruzalem... Gdzie w tym sens? Gdzie logika?
Jeśli wierzyć w to, co zostało napisane, bo jedynie wiara w Jezusa i istnienie w Nim daje człowiekowi wejście do Nieba, a w jaki sposób miały wierzyć pierwszy człowiek? Jakby miał wejść do Raju, kiedy został z niego przecież wyrzucony? Jak by to miałoby się stać, jeśli jego kości zostało zalane w potopie?

Jezus zaznacza obecność Boga w Otchłani, pokazując iż nawet własnego syna nie oszczędził, wobec miłości dla człowieka.

Jeśli my nie przyjmiemy, że Wielkanoc, Zmartwychwstanie to śmierć starego człowieka i powstanie do życia nowego, to będą to jedynie... wolne dni od pracy, sprzątanie i porządki, gotowanie i obżeranie, czy nawet upijanie się alkoholem, bo... tradycja.
Gdzie w tym Bóg?
Nie ma. Grób jest pusty, tak jak i większość serc, które świętują Zmartwychwstanie.
Czy ktokolwiek pozwolił wyjść żyjącemu Jezusowi z siebie, wobec innych?

niedziela, 16 kwietnia 2017

Wielkanoc (2017) #2 - Z miłości. W miłości. Przez miłości. Dla miłości.


Kiedy czyta się opis odkrycia pustego grobu, to większość ma przed oczami Marię Magdalenę.

Wielu, a tradycja kościoła (kościół) łączy ją z inną Marią, czyli Marią z Betanii, czyli siostrą Marty i Łazarza. Obie Marie w dość dziwny sposób są do siebie podobne. Obie umiłowały Jezusa, obie mają z Nim styczność, czy to te same kobiety?
Nie.

Pierwsza sprawa to otarcie stóp włosami.
Ten gest pojawia się w Nowym testamencie dwa razy, w przypadku nierządnicy, oraz Marii z Betanii. Problem w tym, iż Ewangelie to zapis wydarzeń na przełomie około 3 lat. Wszystko co zostało nam podane przez apostołów może być, nie chronologiczne, albo pewnych szczegółów może brakować.

Ale chyba najlepszą rekomendacją, iż (tak naprawdę Miriam) Maria Magdala, a nie "z Magdali", to osobna postać.
Wystarczy spojrzeć na to, iż pewne osoby są nazywane dwojako, z użyciem przydomku, a nie miejsca pochodzenia: Szymon Piotr, Jezus Chrystus, Jan Chrzciciel itp. itd.
Dlatego uważam, iż Magadal to nie określenie pochodzenia tej Marii, ale jej przydomek, określenie, które może odnosić się do wierzy, czy do pozycji w społeczeństwie (elegancki). Patrząc też na Pismo święte, szybko odkrywa się, iż Maria Magdalena pojawia się na kartach dość późno, ponieważ dopiero przy śmierci Jezusa. Ewangelie wspominają o wyrzuceniu 7 złych duchów (pełnia złych duchów?). Czy to znaczy, iż apostołowie musieli być przy tym wydarzeniu, jeśli o nim wspominają. A może Maria Magdalena była najhojniejszą, która wspierała Jezusa, i jego uczniów. Można to wywnioskować o słowach odnoszących się wobec Judasza i trzosa: skąd u uczniów pieniądze, jeśli nie pracowali, ani nie żebrali? 

Jest to ciekawa kwestia, jeśli chodzi o Marię Magdalenę, gdzie Magadalena uznaję jako przydomek, a nie miejsce pochodzenia.

Wracając do kwestii Zmartwychwstania...

Cały czas zastanawia mnie zachowanie tej Marii (Miriam). Fragment przybycia do grobu i powiadomieniu dwóch uczniów (świadków tego wydarzenia) świadczy o tym... iż Maria Magdalena nie wiedziała, nie miała pojęcia o tym, co ma się stać. A może zapomniała? Przecież, ów uczeń, zobaczył i uwierzył.
Fascynuje mnie w tym wszystkim to, co dzieje się po odejściu uczniów. Maria odnajduje Jezusa, który żyje. Alleluja!! Ale Zbawiciel zatrzymuje ją, i każe powiadomić resztę.
Wielu może sobie zadawać pytanie: Dlaczego nie rozpoznała Jezusa? A czy dwaj uczniowie, idąc z Jezusem, Go rozpoznali?

Zastanawia mnie fakt zachowania się Marii, które chce go zabrać do siebie (dla siebie).
I tak sobie myślę: Ile musiał bym mieć w sobie miłości, aby tak jak ta kobieta zareagować, zachować się, chcieć Go przenieść do siebie?
Czy każdy z nas zachowuje się jak Maria Magdalena, z miłością, w miłości, dla miłości, przez miłość do Jezusa? A ilu nie czuje nic, pustka, "pustynia", obojętność do Zbawiciela, czyniąc wiele bo tradycja, bo tak trzeba, bo dzieci?

Zobaczyć, jak każdy kto wierzy, biegnie do kościoła, aby dokończyć obrzęd pochówki i ze zdziwieniem przekonać się, że ciała nie ma, a kiedy Jezus wypowie nasze imię, ucieszyć się niezmiernie (weselić).

Miłość to niezgłębiona prawda o Bogu, tak jak Bóg jest niegłębiony przez miłość.

sobota, 15 kwietnia 2017

Wielkanoc (2017) #1 - Zmartwychwstanie


Wielkanoc, czy nawet Zmartwychwstanie jest czymś, czego nie można doświadczać cieleśnie. Boże Narodzenie jest uroczystością, którą katolicy, nie wszyscy, ale większość, odczytuje jako klimatyczne, fajne, wesołe święto. Problem w tym, że tak nie jest.

I można oczywiście, stwierdzić, iż Boże Narodzenie jest bardziej dla dzieci, a Wielkanoc bardziej dla dorosłych, to... nie jest to prawda. Oba wydarzenia powinny być duchowe, ponieważ trzeba w nie uwierzyć. I tu pojawia się pewna rozbieżność. Rozbieżność między cielesnością, a duchowością, między przyzwyczajeniem i tradycją, a wiarą, nadzieją i miłością.

Moim zdaniem, oba ta wydarzenia, kompletnie nie mają znaczenia i są bez sensu, kiedy nie przystępuje do nich z... miłością. Z miłością do Boga, do Jezusa, do Ducha świętego. Bez tej miłości, wszystko, od koszyczka, po adorację, a na Zmartwychwstaniu - jest puste, nie ma w tym Boga. Aby dobrze mnie zrozumieć, nie chodzi o to, iż w tym nie ma Boga, ale w naszym postępowaniu, w naszym rozumieniu - nie ma Boga. Mogę się pokusić o stwierdzenie, że brak nam Boga, w nas, w sercu i umyśle.

Odnoszę wrażenie, że słowa zawarte w Ewangelii Jana, o tym jak Maria Magdalena odkrywa pusty grób, zawierają się w tym co napisałem powyżej. Ujrzał (Zobaczył) i uwierzył. Wiara ma tutaj wyznacznik najważniejszy, powoduje wydźwięk.

I tak myśląc nad tą wiarą, jedno z uczniów, myślę sobie o Mszy świętej. Czy z nią nie jest tak samo? Przecież to co się dzieje na ołtarzu, także dotyczy tego samego aspektu: uwierzyć. Uwierzyć, że na tym ołtarzu jest prawdziwy Jezus: Jego ciało i krew. Wierzysz? Naprawdę tak uważasz? Czy może ufasz, bo ktoś ci tak powiedział, ale czy jest tak naprawdę, to już nie twoja sprawa?

Zadaje sobie też takie, trochę dziwne, pytanie: Co pomyślał Jezus, kiedy otworzył oczy?

I tak piszę te wszystkie słowa, a nawet nie dotknąłem tematu.
Bo tak naprawdę, nie można Zmartwychwstania odbierać cieleśnie. I mam wrażenie, że nie chodzi w tym wszystkim o wspólnotę, porządki, jedzenie itd. itp.
O zwykłe, przybiegnięcie do grobu, zajrzenie do niego, zobaczenie iż chusta i materiał leżą osobno, wejść do środka, i... uwierzyć. Po prostu. Że to nastąpiło.
I albo się w to wierzy, albo... odrzuca. Innej drogi nie ma.

Co do autentyczności, to mamy dwóch świadków, a więc nie ma mowy o kłamstwie, oraz mamy dowody na ukazanie się Jezusa innym.

Jeśli nie podchodzisz do tego z miłością, z miłości, w miłości... tracisz 90% z tej uroczystości.

piątek, 14 kwietnia 2017

Wielka Sobota (2017) - Cisza człowieka (adama).


εξηλθεν ουν ο ιησους εξω φορων τον ακανθινον στεφανον και το πορφυρουν ιματιον και λεγει αυτοις ιδε ο ανθρωπος

J 19,5
Wyszedł następnie (ten) Jezus na zewnątrz nosząc/ubrany (w ten) cierni wianek/koronę. I (w tą) purpurowy płaszcz/tunikę. I powiedział - jego widzicie, (tego) człowieka/mężczyznę.
(tłumaczenie własne, z języka oryginalnego, greckiego) 

Oczywiście w przekładzie polskim mamy: O to, człowiek.

Nie ma jednak żadnej wątpliwości, iż Piłat przedstawia Jezusa jako człowieka. 

I mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak ważne, oraz znaczące są to słowa.
Bo czy ktoś skojarzył by Jezusa, tak ubranego, jako... adama?
adam to po hebrajsku... człowiek. 

Piłat tak naprawdę mówi: O to, adam.

Kiedy patrzy się na te słowa w takim kontekście, szybko odkrywa się ich głębie, a nie poniżenie. 
Jezus jako nowy człowiek, nowe przymierze, jako ofiara, za to co stracił człowiek (adam) po przez zakazany owoc. 

Warto się nad tym zastanowić, kto tak naprawdę leży w wykutym w skale grobie, w tej ciszy.
Czy Jezus zszedł do otchłani aby wyciągnąć pierwszego człowieka, oraz pierwszą kobietę i innych? 
Ja w to wątpię. 
Nie dlatego, iż to trochę nie miałoby sensu w kontekście sądu ostatecznego, oraz ponownego osądzenia tych, którzy w tej otchłani się znaleźli, ale dlatego iż sam Jezus pokazuje samym sobą, że aby przejść z otchłani, do Nieba, do Raju, trzeba przejść przez... ziemię. 

Nikt nie zwrócił uwagi na to, że ciało Jezusa Zbawiciela, pozostało na ziemi, a jego dusza zeszła do Otchłani. Aby przejść do ojca, w ciele (Wniebowstąpienie), Jezus musiał wrócić duszą do ciała. Czy mógł przejść z Otchłani, do Raju, bez ciała? 
Logicznie ujmując, po co wracał na ziemię, jeśli w takim materii mógł być... wszędzie, i przemieszczać się między Otchłanią, czy Rajem.
Odpowiedź jest prosta: nie mógł. Otchłań, to rzeczywistość duchowa, a nie cielesna. Ziemia, to rzeczywistość w większości ciała (namacalna), a Niebo/Raj, to rzeczywistość obu tych stanów, gdzie dusza i ciało są jednym, na tym samym poziomie. 
Dlatego, czy Jezus zszedł do otchłani, aby wyciągnąć pierwszego człowieka i innych?
Moim zdaniem, nie.
Nie miałoby to sensu. Bóg określił gdzie mają być te dusze, przecież Mojżesz przyszedł z Eliaszem z Nieba, a nie z Otchłani. A to oznacza, że można było pójść do Nieba, ale o wszystkim decydował Bóg. Dlatego, Jezus wypowiada słowa: W twoje ręce (Boże) oddaje ducha mego. Ponieważ przed śmiercią Jezusa, to nadal Bóg o wszystkim decydował. Dopiero po śmierci Jezusa, w tym momencie, TO KAŻDY Z NAS DECYDUJE, czy się potępi, czy wejdzie do Raju, do nowej Ziemi, i nowego Jeruzalem (Jerozolimy). Ponieważ każdy będzie sądzony wg. własnych czynów. 

O to, człowiek.
O to, adam.
Jeśli, nowy adam, to po co wyciągać starego, grzesznego i splamionego, tego, który utracił Raj, bez względu na cokolwiek?
Jezus, w moim mniemaniu, schodzi do Otchłani, aby zaświadczyć o Bogu, i może przekształcić Otchłań w czyściec, gdzie nasze modlitwy mogą wiele zdziałać i oczyszczać.
A może właśnie po to, Jezus tego dokonuje, że od teraz każdy ma szansę... jeśli się wybieli, ucierpi?

A czy dla mnie Jezus to, "nowy" adam, czy może jednie... zwykły człowiek, albo... Zbawiciel świata.

Wielki Post (2017) #40 (Wielki Tydzień) - rodzeństwo (hierarchia)



...rodzeństwo.

Rodzeństwo, to brat, czy siostra. Obecnie ma tu żadnej reguły, jedynie kto starszy, czy kto młodszy.
W Biblii, bycie starszym, czy młodszym miało znaczenie. Pierwszy do majątku był najstarszy brat, a ostatni najmłodszy. Najmłodszy otrzymywał też najmniejszą część majątku, po podziale, ponieważ najstarszemu bratu przypadała połowa majątku po ojcu, kolejnemu, połowa z połowy, itd. Jeśli najstarszy brat nie znalazł sobie żony, to pozostali musieli czekać, aż to zrobi, dopiero oni mogli się żenić, oczywiście przy uznaniu starszeństwa. 
Piszę tutaj o braciach, a co z siostrami? Kobiety miały podobną hierarchię, ale dziedziczyły stacjonarnie (do pewnego stopnia). Tutaj także obowiązywała hierarchia odnośnie wychodzenia za mąż. Kobiety nie mogły żądać majątku, i odejść do męża, bo do pewnego stopnia im nie przysługiwał. 

Wielki Tydzień (2017) - Piątek #2 - Męka, Droga krzyżowa, Pasja...


Nie ma co do jednego wątpliwości, Judasz zdradził (wydał), Sanhedryn szukał sposobności do zakazania i zniszczenia Jezusa (Jeszua), Piłat wydał wyrok śmierci, Jezus został ubiczowany, wyszydzony w purpurze i cierniowej koronie, oraz że przeszedł przez Jerozolimę (Jeruzalem), a na koniec przybity do krzyża, skonał (umarł).

Chciałbym jednak przyjrzeć się pewnym elementom.

Większość kościoła powiela fakt, iż Jezus pocił się krwią... ale to nie prawda.
Problem w tym, iż Jan tego praktycznie nie uwzględnia (mimo iż był najbliżej wtedy, obok dwóch innych uczniów, którzy posnęli), Łukasz odnosi się do tego w słowie JAK, Marek o tym nie wspomina, tak jak i Mateusz.
Czy zatem, krew na twarzy, czy pocenie się krwią, to wymysł?
Po części tak. Jezus się stresuje, ponieważ wie co ma się dziać, przepowiadał to wcześniej, że będzie musiał cierpieć. Boi się, wręcz przeraża. Dlatego, Jezus poci się, ale nie poci się krwią, ale ma to okazać trwogę, strach, przerażenie, a nie być wyznacznikiem dziwnych działań.

Co się działo w drodze do miasta?
Podejrzewam, iż niewiele. Wątpię, aby straż i ci którzy przyszli pojmać Jezusa, chcieli mu zrobić wtedy krzywdę. To nie było ich poleceniem.

Kto skazał Jezusa w imieniu Żydów (Judejczyków)?
Lud? Starsi ludu (osoby podeszłe wiekiem), uczeni w piśmie, oraz arcykapłani. Nikt inny, jak sami mężczyźni, oraz służba (jedna, dwie kobiety usługujące), ale nikt więcej.
Ludzie pobożni, wierzący, ludzie uważający się za dobrych.
Jezus był nie wygodny z tego powodu, iż wypaczał, oraz obnażał przyjmowane wg. własnego uznania prawo.

Piotr i Judasz - zdrajcy, o dwóch drogach.
Judasz i Piotr, obaj zdradzili. Jeden wskazał miejsce, oraz otrzymał pieniądze za to, drugi wyparł się i to po trzykroć. Z tą różnicą, iż Judasz nie widział w Jezusie Zbawiciela. Gdyby widział, nie powiesiłby się, ale przyznał do winy, i dopiero wtedy żałując, mógłby się potępić. Piotr załamuje się, wręcz popada w rozpacz, w stan depresyjny. Ale mimo wszystko, nie odstępuje od Jezusa, jednak to on będzie biegł do grobu.

Jeden i czy trzech?
Jezus prowadzony z krzyżem na ramionach, a pozostali gdzie? Prawda jest tak, iż Jezus był prowadzony inną drogą. Po co? Aby pokazać, iż Syn Boga (Bóg) krwawi. A krwawiący Bóg, to nikt, to... człowiek. Jezus przecież gromadził tłumy, leczył, a teraz idzie ubiczowany, wyszydzony, pobity.

Była rozmowa z łotrem, czy nie?
Podejrzewam, iż jej... nie było.
Wspomina o niej, jedynie Łukasz, Jan który przecież był pod krzyżem, nie odnosi się do tego, ani słowem.
Poza tym, słowa Jezusa w tej rozmowie są źle tłumaczone, z powodu budowy języka greckiego:
łotr: και ελεγεν τω ιησου μνησθητι μου κυριε οταν ελθης εν τη βασιλεια σου
(I powiedział [do] Jezusa - pamiętaj o mnie kiedy będziesz w (tym) królestwie swoim/twoim.)
Jezus: και ειπεν αυτω ο ιησους αμην λεγω σοι σημερον μετ εμου εση εν τω παραδεισω
(I powiedział [do] niego - prawdę/amen tobie mówię teraz/dzisiaj, ze mną będziesz w (tym) raju.)
Tłumaczenie dosłowne, własne, z j. greckiego, tekstu oryginalnego.
Błąd tłumaczy, którzy wstawiają przecinek nie w tym miejscu co trzeba, powoduje, iż ma się wrażenie, jakoby Jezus nie schodził do otchłani, ale szedł od razu do Nieba.

Matka, czy Niewiasta?
Wielu księży, ale i też wierzących powiela pewne błędne spojrzenie na słowa Jezusa do swojej Matki, oraz Jana, jakby Jezus zwracał się do Maryi, matko w odniesieniu do siebie. Prawda jest taka, iż Zbawiciel, na krzyżu, mówi jasno: Niewiasto, oto syn twój. Synu, oto matka twoja (J 19,27).

Co po...?
Najbardziej zasmuca mnie fakt, iż zdjęcie ciała, oraz jego oczyszczenie i namaszczenie, praktycznie nie uwzględnia się zbyt donośnie na różnego rodzaju filmach, czy obrazach. Uważa, iż jest to chyba najbardziej ujmująca chwila, kiedy Maryja, oraz Maria Magdalena, patrzą na martwe ciało, Zbawiciela. Podejrzewam, iż to Maria Magdalena obmyła ciało, łkając i zanosząc się łzami.
Mam też pytanie odnośnie zdjęcia ciała Jezusa z krzyża, jak tego dokonano?
Czy targano dłonie, aby przeszły przez łby gwoździ, czy może je wybijano? A jeśli wybijano, to czym? Jak sobie poradzono z gwoździem na stopach?
Powyższe pytanie wydają się trochę absurdalne, ale moim zdaniem, oddają większą grozę, niż samo krzyżowanie. Przecież to ciało Jezusa, więc moim zdaniem, ważne jest, jak się z Nim obchodzono po skonaniu.

Trzy dni.
Trzy dni, to wyznacznik życia dla osoby, która została uznana za zmarłą. Tyle czekano, aby sprawdzić, czy ten który zmarł, np. się nie przebudził.

Trzy świadectwa, ponieważ czwarte, czyli Łukaszowe to spis tego, co powtarzali lub rozpowszechniali inni, połączone w klarowną całość, z dodatkiem pewnych innych elementów.

A wszystko z powodu miłości Boga, do człowieka.
Ponieważ, nie ma większej miłości, kiedy ktoś oddaje życia za swoich przyjaciół/braci.

czwartek, 13 kwietnia 2017

Wielki Tydzień (2017) - Piątek #1 - Ostatnia wieczerza


Ostatnia Wieczerza, która tak naprawdę odbywa się już... w Piątek, wg. liczenia czasu i godzin po Biblijnemu, czyli wg. Jezusa. Trudno jest przyjąć, że wieczerza i śmierć następują dosłownie... w tym samym dniu. Ma to oczywiście wymiar duchowy i łączy się w sobie w jedno. Nowe przymierze, przypieczętowane na krzyżu. To trochę tak, jakby Jezus odprawił ostatnią wierzę także wisząc, ale zamiast wina, mamy jego prawdziwą krew i wiszące ciało, zamiast chleba. Kiedy patrzy się na to, z tej perspektywy, iż to jeden i ten sam dzień, nie do końca można to chcieć objąć rozumem.

Jednak, jedno jest pewne: wg. czasu liczonego po Biblijnemu, ostatnia wieczerza i ukrzyżowanie, to jeden i ten sam dzień: Piątek, który zaczyna się po 18 w czwartek i kończy, przed osiemnastą w piątek (wg. naszego czasu). Czy zatem, uroczystości odprawiane w kościele po 18, w Piątek... to męka? Raczej jej wspomnienie, przypomnienie, a nie realne i rzeczywiste ukazania chronologiczne.

Ale to jednie takie przypomnienie, ponieważ... w Ostatniej Wieczerzy, więcej rzeczy nie gra, lub są one inne, niż nam się wydaje.

Prawdopodobnie większość katolików, czy osób wierzących, tak sobie wyobraża wieczerzanie:
(Źródło: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/09/Kolobrzeg_katedra_relief_Ostatnia_Wieczerza.jpg)

(Źródło: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/4/46/Torun_kosciol_sw_Jakuba%2C_Pasja_%28Ostatnia_Wieczerza%29.jpg)

(Źródło: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/b/bc/%C3%9Altima_Cena_-_Juan_de_Juanes.jpg)

(Źródło: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/08/Leonardo_da_Vinci_%281452-1519%29_-_The_Last_Supper_%281495-1498%29.jpg)

Ale powyższe obrazy to... KŁAMSTWO.
Niestety.
Wszędzie, w każdej Ewangelii, gdzie są słowa: zajął miejsce, tak naprawdę występują słowa określające: usiąść, przysiąść, położyć się.

Nie dawało mi to spokoju, ponieważ praktycznie wszystkie obrazy pokazuje jasno: Jezusa siedzącego przy stole, a tak naprawdę, Jezus - LEŻAŁ, lub siedziała na ziemi, przy niskim stole, czy podniesieniu, na którym było jedzenie.
Jest to o tyle ważne, iż burzy obraz ostatniej wieczerzy, jako rozpasanej, wielkiej uczty, zmniejszając ją do niewielkiego spotkania, we własnym gronie.
Także styl ucztowania był inny, ponieważ odbywał się w stylu koła, a nie prostokątnego stołu. Nikt normalny, w tamtych czasach, nie wprowadzał by ogromnych stołów do pomieszczenia, do tego stołku, czy ławy.
Wydaje się, iż czepiam się szczegółów, ale jest to naprawdę ważne, dla samego pojmowania ostatniej wieczerzy, przecież... ile osób widzi ją własnie tak, jak przedstawiają je obrazy powyżej?
A ile jest wstanie zaakceptować, iż tak to nie wyglądało?

Wielki Post (2017) #39 (Wielki Tydzień) - oczy



...oczy.

W obecnym świecie, oczy, mają nie wielkie znaczenie w odniesieniu do kultury, po prostu... służą do patrzenia.
W Biblii, oczy, a raczej możliwość patrzenia, ma ogromne znaczenie, i odnosi się do rozumienia, na co się patrzy. Jeśli patrzysz na coś, i nie widzisz prawdy, to znaczy że jesteś ślepy.
Oczy określają naszą percepcję rozumowania, oraz sposobu patrzenia na świat.

środa, 12 kwietnia 2017

Wielki Post (2017) #38 (Wielki Tydzień) - dziecko



...dziecko.

Dziecko, w obecnych czasach...
Dziecko w Piśmie świętym, jest oznaką dobrobytu, statusu, dla mężczyzny, dla kobiety dumą, oraz brakiem hańby. To brak dziecka dla kobiety w Biblii jest wyznacznikiem pohańbienia, czy braku przychylności Boga. Warto pamiętać, iż w tamtych czasach nie istniała coś takiego jak emerytura. Emeryturą były dzieci, które przejmowały majątek po rodzicach, oraz dawały im możliwość dożycia starości. Trzeba też wspomnieć, iż to mężczyzna opuszczał dom swoich rodziców, aby być ze swoją żoną, ponieważ świat kobiety obejmował dom, a mężczyzny to co po za nim, a to oznaczało przejęcie majątku po rodzicach żony, a dzieci dziedziczyły po ojcu, z ramienia (z łona) matki.

wtorek, 11 kwietnia 2017

Wielki Post (2017) #37 (Wielki Tydzień) - wątroba



...wątroba.

Wątroba, część ciała w ciele człowieka.
Wątroba w Biblii (całej) to miejsce głębszych uczuć, jak miłości, nienawiści, zepsucia.

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Wielki Post (2017) #36 (Wielki Tydzień) - wesele



...wesele.

W obecnych czasach wesele to przyjęcie, czy zabawa, która odbywa się po ślubie.
W Piśmie świętym wesele ma inne znaczenie, a mianowicie: radowanie się, radość. Mam nadzieję, że to jest zrozumiałe. Wesele obecnie, to stacjonarna zabawa, w Piśmie świętym, to radość z czegoś, radosne uniesienie, które występuje tu i teraz, i nie jest celebrowane, można nawet napisać, iż wesele w Biblii to chwilowy wybuch radości, albo żywiołowe cieszenie się, ale cieszenie się w żywiołowy sposób np. po wygranej bitwie, czy po uzdrowieniu.

niedziela, 9 kwietnia 2017

Wielki Post (2017) #35 (Wielki Tydzień) - duch



...duch.

Duch... Dusza...
W Biblii duch ma, w pewnym sensie, odniesienie do swoistego chcenia, pragnienia. Moim zdaniem, duch odnosi się także, w pewnym sensie, do sumienia, jak i też do pewnego nawoływania Boga w człowieku.
W Nowym Testamencie, duch nie jest niczym przyjaznym, a jest utożsamiany ze złem, na co sam Jezus zwraca uwagę, iż jest to nie do przyjęcia: Mt 12,28. Co oznacza, iż dusza to jedno, a Duch Boga to drugie.