Wszystkie teksty są autorstwa autora bloga.
Co oznacza, że teksty na tym blogu nie muszą być (w pewnych kwestiach) zgodne z linią, czy oficjalnymi poglądami, naukami Kościoła Katolickiego.

Licencja tekstów na blogu: CC-BY (Creative Commons - Uznanie Autorstwa)
Jeśli jakikolwiek tekst lub fragment pojawi się na blogu, to jest oznaczony autorstwem, czy źródłem.

niedziela, 16 kwietnia 2017

Wielkanoc (2017) #2 - Z miłości. W miłości. Przez miłości. Dla miłości.


Kiedy czyta się opis odkrycia pustego grobu, to większość ma przed oczami Marię Magdalenę.

Wielu, a tradycja kościoła (kościół) łączy ją z inną Marią, czyli Marią z Betanii, czyli siostrą Marty i Łazarza. Obie Marie w dość dziwny sposób są do siebie podobne. Obie umiłowały Jezusa, obie mają z Nim styczność, czy to te same kobiety?
Nie.

Pierwsza sprawa to otarcie stóp włosami.
Ten gest pojawia się w Nowym testamencie dwa razy, w przypadku nierządnicy, oraz Marii z Betanii. Problem w tym, iż Ewangelie to zapis wydarzeń na przełomie około 3 lat. Wszystko co zostało nam podane przez apostołów może być, nie chronologiczne, albo pewnych szczegółów może brakować.

Ale chyba najlepszą rekomendacją, iż (tak naprawdę Miriam) Maria Magdala, a nie "z Magdali", to osobna postać.
Wystarczy spojrzeć na to, iż pewne osoby są nazywane dwojako, z użyciem przydomku, a nie miejsca pochodzenia: Szymon Piotr, Jezus Chrystus, Jan Chrzciciel itp. itd.
Dlatego uważam, iż Magadal to nie określenie pochodzenia tej Marii, ale jej przydomek, określenie, które może odnosić się do wierzy, czy do pozycji w społeczeństwie (elegancki). Patrząc też na Pismo święte, szybko odkrywa się, iż Maria Magdalena pojawia się na kartach dość późno, ponieważ dopiero przy śmierci Jezusa. Ewangelie wspominają o wyrzuceniu 7 złych duchów (pełnia złych duchów?). Czy to znaczy, iż apostołowie musieli być przy tym wydarzeniu, jeśli o nim wspominają. A może Maria Magdalena była najhojniejszą, która wspierała Jezusa, i jego uczniów. Można to wywnioskować o słowach odnoszących się wobec Judasza i trzosa: skąd u uczniów pieniądze, jeśli nie pracowali, ani nie żebrali? 

Jest to ciekawa kwestia, jeśli chodzi o Marię Magdalenę, gdzie Magadalena uznaję jako przydomek, a nie miejsce pochodzenia.

Wracając do kwestii Zmartwychwstania...

Cały czas zastanawia mnie zachowanie tej Marii (Miriam). Fragment przybycia do grobu i powiadomieniu dwóch uczniów (świadków tego wydarzenia) świadczy o tym... iż Maria Magdalena nie wiedziała, nie miała pojęcia o tym, co ma się stać. A może zapomniała? Przecież, ów uczeń, zobaczył i uwierzył.
Fascynuje mnie w tym wszystkim to, co dzieje się po odejściu uczniów. Maria odnajduje Jezusa, który żyje. Alleluja!! Ale Zbawiciel zatrzymuje ją, i każe powiadomić resztę.
Wielu może sobie zadawać pytanie: Dlaczego nie rozpoznała Jezusa? A czy dwaj uczniowie, idąc z Jezusem, Go rozpoznali?

Zastanawia mnie fakt zachowania się Marii, które chce go zabrać do siebie (dla siebie).
I tak sobie myślę: Ile musiał bym mieć w sobie miłości, aby tak jak ta kobieta zareagować, zachować się, chcieć Go przenieść do siebie?
Czy każdy z nas zachowuje się jak Maria Magdalena, z miłością, w miłości, dla miłości, przez miłość do Jezusa? A ilu nie czuje nic, pustka, "pustynia", obojętność do Zbawiciela, czyniąc wiele bo tradycja, bo tak trzeba, bo dzieci?

Zobaczyć, jak każdy kto wierzy, biegnie do kościoła, aby dokończyć obrzęd pochówki i ze zdziwieniem przekonać się, że ciała nie ma, a kiedy Jezus wypowie nasze imię, ucieszyć się niezmiernie (weselić).

Miłość to niezgłębiona prawda o Bogu, tak jak Bóg jest niegłębiony przez miłość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz