Wszystkie teksty są autorstwa autora bloga.
Co oznacza, że teksty na tym blogu nie muszą być (w pewnych kwestiach) zgodne z linią, czy oficjalnymi poglądami, naukami Kościoła Katolickiego.

Licencja tekstów na blogu: CC-BY (Creative Commons - Uznanie Autorstwa)
Jeśli jakikolwiek tekst lub fragment pojawi się na blogu, to jest oznaczony autorstwem, czy źródłem.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą związek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą związek. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 18 października 2016

związek - kobieta - mężczyzna - małżeństwo

O małżeństwie już pisałem, więc co można jeszcze o nim napisać?

Zacznijmy od tego, że wielce prawdopodobne, ale małżeństwo jako takie, czy związek małżeński to jakby nie patrzeć w pewnym sensie fikcja, wymyślona przez kościół katolicki.
Mateusz 19, 4-6 - tłumaczenie dosłowne, własne, z oryginału (greckiego): A On odpowiedział, mówiąc: Nie czytaliście, że [Ten Który] stworzył na początku mężczyzną i kobietą wykonał/ulepił ich? I powiedział: Ze względu na to, zostawi mężczyzna [tego] ojca i [tę] matkę i przylgnie/złączy/zjednoczy [się] z żoną/kobietą/ukochaną jego i są już dwoma, w ciele jednym. Tak więc, nie są dwoje ale ciałem jednym. Co więc Bóg połączył [razem] człowiek/mąż [niech] nie oddziela/odchodzi/oddala.

I jest w tych słowach pewna nieścisłość, którą trudno zauważyć.
Po pierwsze, To Pan Bóg łączy, a nie człowiek. To może dziwne, ale nie chodzi tutaj wcale o żaden związek małżeński (bo nie ma o nim kompletnie w tych zdaniach mowy), ale połączenie dwóch osób, czyli miłość. Jest to bardzo ważna i wyjątkowa wskazówka. To nie człowiek łączy dwie osoby, ani też ludzie nie łączą się sami ze sobą ze swoich powodach, ale to Pan Bóg to robi.
Ale Pan Bóg jest sprytniejszy od człowieka, ponieważ zaszczepiając duszą w człowieku, przekazał mu także wiara, nadzieję i właśnie miłość.
Idąc tym tropem rozumowania, jeśli dwoje osób się kochają, to jakby już tworzyli małżeństwo, już dochodzi do połączenia ciał. Przecież każda osoba zakochana jest wstanie powiedzieć: myślę o tej drugiej osobie, chcę być jej blisko, chcę czuć jej bliskość itp. A to nie dzieje się bo tego ktoś chce, ale bo kocha, a jeśli kocha, to miłość, a jeśli miłość... to i Pan Bóg.

Powód tego jest oczywisty, to Pan Bóg jest miłością. A jeśli mężczyzna i kobieta łączą się, to z, w, przez, czy dla miłości, to nie ma innej drogi, jak w Panu Bogu. Jeśli czyni się inaczej, to uczucie jest jedynie chwilowe, puste, bez podstaw, czy raczej nie ma fundamentów, nie opiera się na wierze, czy nadziei, oraz nie kwitnie, nie procentuje, nie rozwija się, jest ograniczone, zamknięte w pewnych ramach, wręcz zabijane.

Innymi słowy, co Bóg łączy w miłości, niech człowiek tego niech nie rozdziela, niech nie oddala kobiety. Bo się złączyli, w uczuciu. I gdyby się przyjrzeć temu, co mówią księża, czy osoby kościelne, to nie ma w ich mowie nic o... miłości. To czucie jest jakby drugorzędne, tak jakby nie potrzebne. A to ono spaja, cementuje i umacnia mężczyznę i kobietę, nie seks, nie dziecko, ale miłość.

Po drugie, towarzyszyć.
Heretycy w czasach średniowiecza, np. katarzy, czy waldensi przyjmowali inne ewangelie, które odrzucił kościół katolicki. To właśnie te ewangelie wprowadzają kompletnie odmienny obraz Jezusa, jakoby miał on żonę. Tak to herezja, wiem o tym. Ale nie to jest ważne. Ważne jest to, co sprawiło, jakie słowo, doprowadziło do tego, iż dane osoby przyjęły te teksty, oraz widziały w Marii Magdalenie żonę Jezusa?
To słowo: towarzyszka.
Towarzyszka, interpretując je w inny sposób, oznacza... żonę.

I to jest herezja, jakoby Jezus miał żonę, ale nie o to mi tutaj chodzi. Słowo towarzyszka, jako słowo, pokazuje lub tłumaczy powyższe słowa Jezusa o mężczyźnie i kobiecie. Ponieważ w tych zdaniach nie pada słowo: mąż, ale pada słowo... żona. Tym samym, kobieta jest towarzyszką mężczyzny. Oczywiście działa to też w drugą stronę, ponieważ mężczyzna towarzyszy kobiecie. Ale, że świat Pisma Świętego to świat mężczyzn, to takie stwierdzenie byłoby dla większości Żydów gorsze, od bluźnierstwa (prawdopodobnie).

Trzeba też wiedzieć o najważniejszym: Jezus mówi, nie po Grecku, ale po Aramejsku, stosując stylizację Hebrajską, czyli ze starego testamentu.
Tekst Aramejski mógłby brzmieć tak:
A On odpowiedział, mówiąc: Nie czytaliście, że [Ten Który Jest] stworzył na początku człowiekiem i kobietą ulepił ich? I powiedział: Dlatego, zostawi mężczyzna/mąż ojca i matkę i pozna/będzie obcował z żoną/kobietą jego i są już dwoma, w ciele jednym. Tak więc, nie są dwoje ale ciałem jednym. Co więc Bóg połączył [razem] człowiek/mąż/mężczyzna [niech] nie oddala.

Kiedy przeczyta się powyższe słowa, to odpowiedź na list rozwodowy zaczyna nabierać nabierać formy odpowiedzi, a nie nauki.
Bo z tego by wynikało, że Jezus mówi tutaj nie o małżeństwie, ale o seksie, czyli o tym, na czym polegało przypieczętowanie małżeństwa u Żydów. Jeśli mężczyzna deklaruje miłość do kobiety, opuszcza swoich rodziców, a więc podejmuje pewne zobowiązanie na przyszłość, obcuje z kobietą, którą wybrał na żonę, a później oddala ją. To popełnia po prostu grzech. I to tak naprawdę o to chodzi w tych słowach Jezusa. I dopiero kiedy przedstawi się taki obraz słów Jezusa Chrystusa, to kolejne zdania stają się dość proste do zrozumienia. Dlaczego oddalenie kobiety, to cudzołóstwo.

Można by to zinterpretować też tak, iż uprawiając seks z jakąkolwiek kobietą, złączyłeś się z nią w jedno, i ona jest w pewnym sensie twoją żoną, ponieważ stosunek płciowy niesie ze sobą zobowiązanie zapłodnienia, a więc stworzenia nowego życia. Opuszczając ją, lub zostawiając to tak jakby dany mężczyzna dawał tej kobiecie list rozwodowy, czyli jakoby mężczyzna potraktował tę kobietę jako nierządnice, prostytutkę. Idąc tym tropem, można to interpretować jako, że zostawiając tę kobietę, można by uznać, że grzeszy się przeciwko Bogu. Bo to Bóg cię z nią połączył.

Warto też spojrzeć też na to w ten sposób, że nie ma tu stanowiska kobiety. To mężczyzna oddala, to mężczyzna dokonuje "wyprowadzki", to mężczyzna łączy się z kobietą/żoną. Kobieta nie ma innej drogi, jak pozwolić na to. Czy ktoś to zauważył, że kobieta jest... towarzyszką mężczyzny?

Może i jest coś w tym towarzyszeniu, ale jedno jest też pewne, mężczyzna tym samym staje się towarzyszem tej kobiety, w miłości, z miłości, wobec miłości, dla miłości, którą jest Bóg.

Po trzecie, człowiek i Ewa nie byli małżeństwem i nie zawarli związku małżeńskiego.
To może dziwne i mało kto na to zwrócił uwagę, ale adam (czyt. człowiek) i Ewa nie mieli ślubu, nie byli w związku małżeńskim. Przecież w tamtym czasie nie było kapłanów, nie było prawa Mojżeszowego, nie było przepisów. W jakim sposób w takim razie kościół interpretuje słowa Jezusa, jako słowa opisujące małżeństwo?

Dlaczego Jezus nawiązuje właśnie do tych dwóch, jakby tego nie nazwać, grzeszników, bez ślubu, bez zawarcia związku małżeńskiego?
Odpowiedź jest prosta, to kościół wymyślił sobie taką interpretacje, która najbardziej mu odpowiadała. W zamyśle Boga, mężczyzna i kobieta tworzą małżeństwo, nie po przez dzieci, przywiązanie, czy stosunek. Ale po przez miłość, wiarę i nadzieję, bliskość i towarzyszenie wzajemnie, wspieranie i opiekę, dbanie i pielęgnowanie. Jeśli nie ma tego drugiego, to jak można to nazwać małżeństwem.

Po czwarte, ślub - pakt między dwoma osobami, a nie Bogiem.
Ja (imię) biorę ciebie (imię) za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.
Powyższe słowa są ślubowaniem komuś: miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej. Do tego wypowiadająca te słowa osoba, prosi, można by rzecz błaga Boga o pomoc, dopomaganie w tych rzeczach, angażując Trójcę Jedyną, oraz świętych. To prośba o wsparcie, jakby tego nie nazwać, czyli... wejście tam, gdzie czegoś brakuje.
Problem w tym, że jeśli między dwoma osobami nie ma miłości, tej prawdziwej, to jak może w to wejść Bóg?

Proszenie Pana Boga o pomoc w czymś CZEGO NIE MA, to jedno, wobec  proszenia Boga o wsparcie, łaskę w tym co JUŻ JEST. Przecież to dwie różne sprawy, jeśli ktoś tego nie widzi, to jest ślepy.

Mało też która osoba w kościele zdaje sobie sprawę z tego, iż ślub nie jest wiążącą umową z Bogiem, ale z innym człowiekiem. I to może być dziwne, kiedy słyszy się słowa: żona powinna trwać przy mężu, nie ważne jaki jest. Może i jest to jakiś fakt, ale przestaje nim być, kiedy ślub/umowa zostaje zerwana przez jedną ze stron.
Można zauważyć to na podstawie przymierza zawieranego przez Izraelitów i Bogiem.
Jakiekolwiek odstępstwo zrywa to przymierze, ale... Pan Bóg odnawia je. To człowiek je zrywa, czy się nie wywiązuje.
Co innego, kiedy to człowiek zawiera umowę z innym człowiekiem. Kiedy jedna ze stron nie wywiązuje się z umowy, czy przysięgi, takowa przysięga... przestaje istnieć, przestaje obowiązywać OBOJE osób.
Dlaczego więc, nie wywiązywanie się z przysięgi małżeńskiej, przez jednego z małżonków wiąże się z obowiązywaniem przysięgi?
Przykład: mąż bije żonę, co oznacza, że nie wywiązuje się ze swojej przysięgi, to dlaczego żona która odejdzie od męża uznawana jest jest za tę, która zerwała tą przysięgę? Pytanie: kto tak naprawdę zerwał ją pierwszy, mąż który pierwszy raz uderzył żonę, czy żona, która odeszła bo już nie wytrzymywała takiego życia?

Dlaczego przysięga małżeńska jest wiążąca, jeśli oboje z małżonków nie przysięgają przed Bogiem, ale proszą go o... dopomożenie w tym, co obiecują.
A tym samym, czy takowy ślub ma jakiś sens, jeśli to Bóg łączy ludzi, w miłości, a nie człowiek z jakiś tam powodów?

I chyba do tego samego wniosku doszedł papież Franciszek, jeśli Bóg jest miłością, i w związku, kobiety i mężczyzny, gdzie jedno, albo oboje byli wcześniej w związku małżeńskim, ale im się nie udało stworzyć nic trwałego, czy godnego, albo pięknego, to dlaczego miłość tych dwóch osób po przejściach ma być nazywana grzechem. Czy w takim razie, Bóg, który ich połączył w szczęśliwą parę, też jest zatem... grzechem?
No nie, bo to niemożliwe, więc... Dlaczego uważa się, że ślub jest gwarantem miłości, wiary i nadziei, między kobietą i mężczyzną, jeśli sam adam i Ewa takowego ślubu nie posiadali, już nie wspominając o zawarciu małżeństwa.

wtorek, 4 października 2016

Małżeństwo - rodzaje.

Z obserwacji, i rozmów wyszczególnił bym 4 rodzaje małżeństw, które można porównać do złożonych dłoni.

małżeństwo Pełne

(z dziećmi/dzieckiem)
DCIM100MEDIA

...jak powyżej ale bez dzieci/dziecka:
DCIM100MEDIA

Małżeństwo pełne, to małżeństwo oparte na miłości, wzajemności, Bogu. Mąż i żona dosłownie się zakleszczając tworząc jednolitą masę, jedno ciało. Nie można tego rozerwać, czy jedno od drugiego oderwać, bo są jednym. Życie, sprawy, problemy, radości i smutki są dzielone między sobą. Nie potrzeba do tego innych osób, bo to zbędne. W takim małżeństwie mamy rozmowę, szczerość, mówienie o swoich potrzebach, pragnieniach, myślach itp. Bo nie ma takiej sprawy, która by nie dotyczyła np. żony, jeśli dotyczy ona męża, i na odwrót.

Wycofanie się jednego z małżonków z takiego układu doprowadza do tego, iż małżeństwo przechodzi w małżeństwo... niepełne.

W takich małżeństwach nie ma mowy o zdradzie (chyba, że jedną ze stron doprowadzi się do braku świadomości), ale bez tego... niemożliwe. Mąż i żona nie potrzebują doznań z zewnątrz.

małżeństwo Niepełne

(poniższy wariant z dzieckiem/dziećmi):DCIM100MEDIA

Małżeństwo nie pełne, to małżeństwo "nie zakleszczone". Niby sprawy, problemy, radości łączą, ale nie spajają. Mąż i żona w takim małżeństwie żyją normalnie, ale trochę tak jakby w codzienności dnia. Niby to oparte jest o miłość, ale jakoś tak... to nie jest pełne.

Powyższy tym małżeństwa, przez pracę, jest wstanie przejść w małżeństwo pełne.

W tego typu małżeństwach może dojść do pojawienia się osoby trzeciej. Wszystko zależy od tego, na jakiej stopie są małżonkowie w zaspokajaniu swoich potrzeb.

Niby małżeństwo

(czy raczej pseudo-małżeństwo):
DCIM100MEDIA

Niby małżeństwo to obraz wielu małżeństwo po kilkunastu latach życia razem. Niby razem, ale to życie tak naprawdę OBOK siebie, ZE sobą, a nie Z sobą, nie DLA siebie. Każde z małżonków ma swój świat, swoje problemy, swoje tajemnicy, swoje pragnienia, swoje grzechy... i oboje niby razem, ale tak naprawdę jedynie obok siebie, jak lokatorzy którzy się lubią i kiedyś byli razem, ale się jakoś tak... oddalili od siebie. To istnienie, choć brak w tym głębszej i ciepłej miłości (jeśli ona kiedykolwiek była).

W takim małżeństwie nie ma mowy o przejściu w inny stan. Za długo, i za bardzo mąż i żona tkwili w takim układzie, aby chcieli go zmienić. Nawet jeśli jedno zdecyduje się na naprawę małżeństwa, drugie zacznie się blokować. Jeśli nawet oboje zechcą zmiany, to praca nad sobą i relacjami będzie długo letnia i ciężka. Bo to będzie oznaczać, całkowitą zmianę myślenia, zmianę mentalności, postępowania. Nie każdy tego chce lub na to się zgodzi. A do tego dochodzi wiele innych czynników.

W tego typu małżeństwach bardzo szybko może pojawić się osoba trzeba, i wykorzysta sytuacje. Może też być tak, że jedno z małżonków zdecyduje się na drugi związek.

Zaprzeczenie małżeństwa:

DCIM100MEDIA

Zaprzeczenie małżeństwa, to tak naprawdę małżeństwo w którym nic nie spaja, a mąż i żona dążą do swojego. Myślenie o sobie, o swoich potrzebach, o moim ja sprawia, że zamiast się wspierać tak naprawdę mąż i żona walczą ze sobą, aby przepchnąć swoją rację. Takie małżeństwa to destrukcja jego struktury, czy piękna, ale też niszczenie siebie, oraz tej drugiej strony. Można by takie małżeństwo nazwać jedynie na papierze, bo w nim nie ma miłości, miłosierdzia względem drugiej osoby.

W tego typu małżeństwach nie wiem czy można mówić o miłości. Takie osoby są wstanie upodlić, czy znieważyć żonę czy męża, jedynie po to, aby to zrobić. W takich małżeństwach mamy także do czynienia z opcjami wypaczającymi słowo małżeństwo, czy przysięgę małżeńską, czyli np. wymiana żon, czy mężów, albo perwersyjny seks, który ociera się o gwałt.



 

poniedziałek, 3 października 2016

Małżeństwo

Nie zamierzam tutaj przedstawiać kwestii biblijnych małżeństwa, bo jest to chyba powszechnie znane, ale swój własny punkt widzenia.

Małżeństwo dla mnie to kobieta i mężczyzna, mąż i żona, którzy łączą się w jedno (ciało), w miłości, w nadziei, i w wierze. I chodzi mi tutaj o miłość do żony/męża, w wiarę w to małżeństwo, pokładaną nadzieję w wspólne życie.

Małżeństwo rozumiem też jako fakt, iż istnieje, funkcjonuje, żyje w tym Pan Bóg.

Małżeństwem nie uznaję stagnację, lub codzienność, to małżeństwo jedynie z nazwy, ale nie z funkcjonowania.

Małżeństwo dla mnie to przekazanie sobie własnego serca drugiej osobie.
Oznacza to, że moje Ja, jest w tej drugiej osobie. I tak samo dzieje się w drugą stronę, ja tej drugiej strony jest we mnie. I nie ma już myślenia o sobie, swoich potrzebach, swoim chcę, bo moja ja jest w żonie/mężu.
Jeśli ktoś tego nie rozumie, to jego małżeństwo będzie po części puste, będzie jedynie codziennością.

Miłość w małżeństwie to nie są obowiązki. Miłością wobec żony/męża nie jest sprzątanie, gotowanie, zajmowanie się domem, czy dziećmi, albo praca. Każdy kobieta, czy mężczyzna, gdyby byli sami także robi to, czyli gotowali sobie, sprzątali, pracowali itp. A to oznacza, że do np. kobiecie do zajmowania się domem nie jest potrzebny mąż, bo czy tego chce czy nie i tak by to robiła. Tak samo z mężem, który pracuje, i pracował by nie ważne czy miałby żonę, czy nie.
Wszystko to, co wykracza po za obowiązki jest miłością w małżeństwie i do drugiego człowieka.

Dziecko nie jest owocem małżeństwa. Nie trzeba być w małżeństwie, aby mieć dziecko.

Seks nie jest małżeńską miłością. Nie trzeba być żoną, czy mężem, aby uprawienie seksu było fizycznie niemożliwe.

Małżeństwo to wzajemność, to oddanie, to miłość, wiara i nadzieja, to także zrozumienie, dbanie o swoje potrzeby, to brak egoizmu i myślenia o sobie, bo ja to chcę. To uczenie się siebie wzajemnie. To poznawanie siebie, w relacji bliższej, niż blisko.

Myślisz, że to co napisałem powyżej to utopia?
Może masz rację, bo patrząc na ludzi w około raczej trudno zobaczyć małżeństwo, które by wyglądało, albo kierowało tym co napisałem powyżej. Ale to nie jest wina tych osób.

Ja winię za to kościół katolicki, który kompletnie zapomniał, że nie tylko dzieci, ale przede wszystkim dorośli potrzebują ewangelizowania. Kościół, który przez wiele lat rządził w Europie, poprzestał jedynie na rządzeniu. A tak przecież nie wyglądał kościół, który był zakładany przez Apostołów. Oznacza to, że ponad 800 lat, praktycznie nawet do teraz nic w tym temacie się nie zmieniło. Osoby, które chcą zawrzeć związek małżeński, nie ważne na jakiej stopie, czy poziomie uczuć, w jakim sensie np. bo uprawiali seks, i okazało się, że ona go nie kocha, ale jakoś to musi być, bo dziecko musi mieć ojca.

I oczywiście, każdy niby ma wolną wolę, chyba wie co robi.
Jeśli ktoś w to wierzy, to albo nie zna życia, albo nigdy nie był w trudnej sytuacji życiowej.

I przedstawię wam jeszcze większą utopię... małżeństwa.
Mąż wraca z pracy przed żoną. Przygotowuje obiad, czy kolację (zależy która to godzina). Wie, kiedy przychodzi z pracy żona. Więc już około 10 minut przed przygotowuje kąpiel z aromatycznymi olejkami. Kiedy żona wchodzi wita ją od progu całusem, przytuleniem, i może jakimś ciepłym słowem, komplementem. Wprowadza żonę do łazienki, a sam kończy szykować obiad, czy kolację. Jedzą wspólnie, mówiąc co tam w pracy, czy o innych sprawach. Po kolacji masaż żony. A później... może coś więcej.
I nie, że tak co dziennie, ale co jakiś czas.

Jak napisałem, dla mnie, małżeństwo to poznawanie siebie.
Oznacza to, że mąż zna swoją żonę, nie całkowicie, ale do tego stopnia, że np. wie, kiedy jest ona podniecona. Wie, kiedy zmęczona, kiedy naprawdę i szczerze się uśmiecha, a kiedy to jedynie grymas. Dotyczy to także żony, która zna swojego męża. Wie, że ten dzień był ciężki dla niego w pracy. Wie też, kiedy on ma ochotę na seks. Żona takie rzeczy po prostu wie, jeśli zna swojego męża.

Dlatego, małżeństwo to nie jest myślenie o sobie, i swoich potrzebach, czy dbanie o swoje potrzeby. Małżeństwo to moja ja, w tej drugiej osobie, i w drugą stronę.

piątek, 20 listopada 2015

Związek - Małżeństwo - Rodzaje potrzeb i okazywania sobie miłości.

Związek, taki na poważnie, czy małżeństwo, jako że musi opierać się na miłości, wierze i nadziei, tak charakteryzuje się różnymi prawami z tytułu połączenia dwóch całkowicie odmiennych koncepcji myślenia, życia, postępowania i komunikowania.

Ale uwaga: Kobieta, która jest zapatrzona w swoją kobiecość, nie zrozumie nigdy mężczyzny (mąż, partner, kolega, ojciec lub brat itp.), kiedy nie otworzy się na to, że ten mężczyzna, nie jest kobietą.
Uwaga: Mężczyzna, który jest zapatrzony w swoją męską naturę, nie zrozumie nigdy kobiety (żony, partnerki, koleżanki, mamy, siostry itp.), kiedy nie zrozumie/nie dotrze do niego, że ta kobieta, nie jest mężczyzną.
Powyższe zdania są naprawdę ważne, bo w pewnym sensie tłumaczą połowę tego, co napiszę poniżej.
Oznacza to, że mężczyzna nie domyśli się, jeśli ty jako kobieta do niego coś powiesz... bo nie jest kobietą i on nie rozumuje tak jak ty. To też oznacza mężczyzno, że kobieta nie zrozumie twojego łopatologicznego tłumaczenia danej kwestii... bo nie jest mężczyzną.

O różnicach między kobietami, a mężczyznami i ich zadaniach wobec świata i siebie napiszę w innej notce, na tym blogu.

W związku/małżeństwie wyróżnić możemy 5 rodzajów okazywania sobie miłości, oraz 5 potrzeb, które muszę być zaspokojone.
Na podstawie własnych obserwacji, przemyśleń i wniosków:
Potrzeby: emocjonalna, psychiczna, cielesna, obecność, materialna/byt.

Na postawie słów o. Adama Szustaka:
Rodzaje okazywania i odbierania miłości: słowna, cielesna (dotyk), rzeczowa, obecność, służenie (robienie coś za kogoś).

W przypadku mojego podziału, który bez żadnych mądrych książek zaobserwowałem i wyróżniłem, zachodzi dość znaczna różnica, między potrzebami kobiet, a mężczyzn.

UWAGA!
Jeśli jakakolwiek z potrzeb (w przypadku kobiet, jak i mężczyzn) nie będzie zaspokajana przez dłuższy czas, to taka osoba NIE ŚWIADOMIE, zacznie poszukiwać zaspokojenia tej potrzeby w osobie... trzeciej. W momencie uświadomienia sobie zaistniałej sytuacji, kiedy to zaczęło się zaspokajanie danej potrzeby, nie świadomie, dany kontakt przechodzi w stan ŚWIADOMEGO zaspokajania danej potrzeby, czyli dochodzi do zdrady, albo okazuje się, że dany stan rzeczy trwa/istnieje dłuższy czas, co oznacza romansem.

Problem polega na tym, że potrzeby kobiet i mężczyzn się różnią proporcjami.
I tu przestrzegam, aby to było jasne: pewne potrzeby w przypadku kobiet i mężczyzn mogą zostać uśpione, ale jedynie uśpione. Nie zostają one skasowane, czy dana osoba w związku lub małżeństwie odrzuca dane potrzeby na rzecz innych. Nie!! Taka osoba w pewnym sensie wygasza, usypia dane potrzeby, ale one nadal pozostają mimo wszystko... "włączone" (czyt. istnieją).

Przykład:
Rodzi się dziecko.
Kobieta zajmuje się dzieckiem, domem itd.
Mężczyzna, pracuje.
Przykładowy podział potrzeb kobiety: emocjonalna - 20%, psychiczna - 50%, cielesna - 15%/20%, obecność - 30%, materialna/byt - 40%.
(Oczywiście każda kobieta będzie mieć inne wartości, w zależności od dnia, humoru, jej stanu zdrowia, okresu płodnego/nie płodnego itp.)
Ale z tych wartości wyczytać można: że dana kobieta nie potrzebowała by zaspokojenie potrzeby emocjonalnej, czy cielesnej, bo to zapewnia jej dziecko. Dużo większe wartości to obecność (czyt. wsparcie), ale też dostęp i zapas rzeczy, które kobieta używa do zajmowania się dzieckiem. Ale największą potrzebą do zaspokojenia staje się psychiczna.
Oczywiście jak napisałem, to jedynie przykład.
W przypadku mężczyzny, ten podział potrzeb będzie miał inne wartości:
Mężczyzna: emocjonalna - 30%, psychiczna - 35%, cielesna - 40%/60%, obecność - 20%, materialna/byt - 20%.
Dlaczego jedynie cielesna potrzeba jest wysoka, a inne od 20% do 30%/35%?
Mężczyzna, przez większość czasu ciąży żony, nie miał z nią intymnego kontaktu cielesnego, a do tego, po porodzenie też jest okres abstynencji, oraz kobieta zajmując się dzieckiem męczy się, a tym samym jej potrzeby cielesne są na dość niskim poziomie, ponieważ ta potrzeba jest zaspokajana częściowo przez dziecko i kontakt z nim, ale jego potrzeba cielesna nie została zaspokojona i dlatego jest na wysokim poziomie. Co do innych, pewne potrzeby obniża kontakt i rozmowa w pracy.

Oczywiście, kobieta, która jest mądra i zna choć trochę swojego partnera/męża szybko zorientuje się, które potrzeby w nim są niezaspokojone, a które tak. I będzie starać się utrzymywać stan względnego zaspokojenia wszystkich potrzeb. W innym przypadku (o czym wspomniałem wcześniej), taki mąż, czy partner zacznie nie świadomie, a później już świadomie, poszukiwać innej kobiety, która zaspokoi jego potrzeby.
Tyczy się to także mężczyzn, którzy powinni znać swoje partnerki, czy żony na tyle, aby wiedzieć, kiedy ich potrzeby i jakie są niezaspokojone, a które nie wymagają "interwencji".

W przypadku o. Adama Szustaka, zgadzamy się: że zbyt długie (można by rzec) olewane męża/żony doprowadza do tego, że taka osoba zacznie szukać akceptacji u osoby trzeciej.
Jednakże, o. Adam bardzo prosto tłumaczy zależności i sposoby okazywania miłości i jej odbierania.
Krótko, rodzaje okazywania i odbierania miłości:
Słowa - komplementy, akceptacja słowa, wyróżnienie słowne.
Cielesna (dotyk) - NIE EROTYCZNE, NIE SEKSUALNE okazywanie miłości dotykiem: trzymanie za rękę, przytulanie, wtulanie, obejmowanie itp. itd.
Rzeczowa - zwracanie uwagi na otrzymywane rzeczy materialne, które można dotknąć (a które nie muszę przejawiać zbyt wielkiej wartości pieniężnej).
Obecność - przebywanie w bliskim towarzystwie, z uwzględnieniem tego samego pomieszczenia, lub/i kontakt wzrokowy.
Służenie (robienie coś za kogoś) - zajmowanie się rzeczami, które wymagają zajęcia się lub podjęcia pewnych kroków lub działania wobec czegoś lub kogoś, a które są zgłaszane przez daną stronę.

Kobiety i mężczyźni mają wszystkie te formy okazywania/odbierania miłości. Ponieważ dominująca forma okazywania danego rodzaju miłości, jest też tą formą miłości, którą chcemy odbierać, i która dominuje w nas wobec jej odbioru.
Nie oznacza to, że jeśli ktoś okazuje swoją miłość cieleśnie, to reszta forma pozostaje martwa, albo przestaje się liczyć. To tak nie działa. Wszystkie formy są ważne, ale jest taka (albo takie), które są najważniejsze i najwięcej punktowane.

Pamiętaj, że myślenie o sobie, o swoich potrzebach skutkuje tym, że im bardziej będziesz skupiał się na sobie, tym bardziej będziesz zapominał o tej drugiej osobie i jej potrzebach. A to pierwszy krok do... pchnięcia kogoś w ramiona osoby trzeciej. To także pierwszy krok do rozpadu związku/małżeństwa.

Jeśli kochasz, wierzysz, masz nadzieję, i ta druga osoba czuje to samo wobec ciebie. To możesz mi wierzyć lub nie, ale mało będą cię obchodzić twoje potrzeby, a dużo ważniejsze będą potrzeby tej drugiej strony, co działa na zasadzie wymiany, bo twoje potrzeby będą zaspokajane przez tę drugą stronę, tak jak ty będziesz zaspokajał potrzeby tej strony/osoby.

ps.
Mężczyzno, kobieta nie chce aby jej mężczyzna cały czas pracował. To jedynie jedna z potrzeb jaką kobieta ma. Jeśli zbyt mocno skupisz się na zapewnieniu kobiecie bytu, to innej jej potrzeby zostaną zaniedbane. To prosty i szybki sposób, aby twoja partnerka lub żona cię zdradziła z mężczyzną, który spełni jej inne potrzeby. Pieniądze, czyli byt, to jedynie JEDEN Z WIELU potrzeb jakie ma każdy człowiek, w tym także twoja partnerka lub żona.
To samo tyczy się kobiet. Jeśli byt angażujecie się w dziecko, znajome, czy inne formy życia, wasz partner lub mąż, może zacząć szukać zaspokojenia swoich potrzeb np. w towarzystwie sąsiadki, czy innej koleżanki.

Mało który mąż, czy mężczyzna lub mało która kobieta lub żona zdaje sobie sprawę, że wyważenie i umiar to podstawa. W innym przypadku, fakt zdrady to 50% winy tych, którzy zostali zdradzeni.