Wszystkie teksty są autorstwa autora bloga.
Co oznacza, że teksty na tym blogu nie muszą być (w pewnych kwestiach) zgodne z linią, czy oficjalnymi poglądami, naukami Kościoła Katolickiego.

Licencja tekstów na blogu: CC-BY (Creative Commons - Uznanie Autorstwa)
Jeśli jakikolwiek tekst lub fragment pojawi się na blogu, to jest oznaczony autorstwem, czy źródłem.

czwartek, 11 maja 2017

Czy chcesz być szczęśliwy?

 Pewnej niedzieli, mszę odprawiał pewien ksiądz z innej parafii, który jak by tego nie określić, zbierał pieniądze na remont pewnego kościoła.
I ten ksiądz podczas kazania zadał ludziom pytanie:
Czy chcecie być szczęśliwi?
Jako że praktycznie nikt się nie odezwał, ponowił to pytanie:
Czy chcecie być szczęśliwi?
I kilka osób burknęło, że tak.
Po mszy wróciłem do domu, i nie dawało mi to pytanie spokoju.
Czy chcę być szczęśliwy?
Usiadłem na łóżku i po chwili, w której to zagłębiłem się w głąb siebie, stwierdziłem, że... (odpowiedź będzie wynikać z poniższych słów).

Czy TY chcesz być szczęśliwy/szczęśliwa?
Odpowiesz: Tak, oczywiście. Jedynie głupiec, czy idiota chce być nieszczęśliwy.

Kiedy jednak spojrzy się na szczęście, to szybko się zauważy pewną zależność, miedzy szczęściem, a nieszczęściem. Co to znaczy?

Oznacza to, iż aby być szczęśliwym, trzeba unieszczęśliwić innych wokoło.
Wystarczy spojrzeć na pierwszą 5 najbogatszych na świecie, i ilość osób głodujących, biednych i potrzebujących. Tak wygląda obecny obraz szczęścia.

Ale może ten przykład mało do kogo trafia, bo kto tam jest bogaty.

Przedstawię to w mniejszej skali.
Małżeństwo dopiero co po ślubie. Oboje w imię wiary, rozpoczęli współżycie ze sobą dopiero po zawarciu związku małżeńskiego. Okazuje się jednak, iż mąż ma wysokie potrzeby seksualne, coś na poziomie raz dziennie, a żona niskie, raz na tydzień, albo i rzadziej. Mąż oczywiście, aby być szczęśliwym, zmusza, wymusza, przymusza, a nawet narzuca żonie częste stosunki, wbrew temu czego on chce.
Czy on jest szczęśliwy? Tak.
Czy ona jest szczęśliwa? Nie.
W dłuższej perspektywie szybko okaże się że, mąż powoli, ale sukcesywnie zabija swoją żonę.

Dlaczego w powyższym przykładzie, pojawia się szczęście, i nieszczęście?
Bo nieszczęście jest narzucane.

Właśnie w tym stwierdzeniu jest sens, kwintesencja, bycie nieszczęśliwym.

Ponieważ, aby być naprawdę szczęśliwym, trzeba świadomie przyjąć, oraz wybrać, nieszczęście. Ale jak napisałem, musi to został wybrane, a nie narzucone.
Co gorsze, ale też najważniejsze: to jest sedno chrześcijaństwa, czy każdej wiary w Jezusa Chrystusa, jako Zbawiciela, czyli także katolicyzmu - świadomy wybór, nie szczęścia, ale właśnie... nieszczęścia, czy bycia nieszczęśliwym.

Ponieważ to w świadomym nieszczęściu, i jedynie w nim, można znaleźć prawdziwe szczęście.
Inaczej to przedstawiając, jedynie w wybranym nieszczęściu, można być szczęśliwym.

Przedstawię to w innym przykładzie...
Wybieram się z dzieckiem na długi spacer i zabieram tylko jedną bułkę. W pewnym momencie oboje czujemy głów. I teraz mam dwa wyjścia: zjeść bułkę i przestać być głodnym, czyli poczuć się szczęśliwym, ale... obarczyć nieszczęściem swoje dziecko, które będzie, nie z wyboru, ale z mojego wyboru, nieszczęśliwe. Albo, dać bułkę dziecku, i poczuć się szczęśliwym, mimo głodu, iż to ono nie jest głodne, i widzieć uśmiech i szczęście (mimo własnego nieszczęścia), co nawała mnie... szczęściem.

Przykładu małżeństwa...
Żona znając swojego męża, przyjmuje swoje nieszczęście, a więc je... WYBIERA. Nikt jej tego nie narzuca, nie wymusza, nie zmusza do niczego, ona to... przyjmuje świadomie, to jest jej wybór. Wtedy, i jedynie wtedy jest wstanie być szczęśliwą, widząc szczęście swoje męża, bo jego szczęście ją uszczęśliwia, i buduje.  

I oczywiście, większość osób czytających powyższy tekst, stwierdzi, że albo oszalałem, albo mam coś z głową.
Naprawdę?

W takim razie, gdzie Jezus powiedział: bądź szczęśliwy?
Czy raczej każde Jego słowo nawiązuje, aby być... nieszczęśliwym?
Jeśli ktoś chce od ciebie szatę, to daj mu ją, oraz daj mu i płaszcz... Jeśli ktoś chce iść 1000, idź 2000.... Siadaj jako ostatni i to najniżej... Pierwsi będą ostatnimi, a ostatni pierwszymi... Umywajcie sobie nogi/stopy... Ktoś jest bliźnim tamtego? Ona dała najwięcej, bo inni dają z tego co im zbywa... Najmniejsi będą największymi... itd. itp.
Gdyby tak przejrzeć całą ewangelię, to szybko okaże się, iż nie ma ani jednego fragmentu, który stwierdzał by: bycie szczęśliwym to droga do Nieba.
Mógłbym nawet powiedzieć, choć to moje zdanie, iż bycie szczęśliwym, to najkrótsza droga w ramiona szatana, i w ogień piekielny.

Co więcej, przecież to co zrobił Jezus Chrystus, to nic innego jak unieszczęśliwienie siebie, abyś MY mogli, i byli szczęśliwi.

Człowieka szczęśliwego można by przestawić tak: stoi na piedestale, jako jeden - szczęśliwy, a na około niego, po sam horyzont, może ludzkich czaszek.

Człowiek nieszczęśliwy (ale z własnego wyboru), to jedna osoba przybita do krzyża, a wokoło miliony uśmiechniętych twarzy.

Czy chce być szczęśliwy?
Powróćmy do początku...
Usiadłem na łóżku i po chwili, w której to zagłębiłem się w głąb siebie, stwierdziłem, że...
...nie. Nie chce być szczęśliwy. Bo szczęście nie buduje, ale świadome wybranie nieszczęścia.

Bo dopiero unieszczęśliwienie kogoś, w pełnej świadomości pozwala poczuć się naprawdę szczęśliwym.

A ty, nadal uważasz, iż chcesz być szczęśliwy?
Jeśli tak. To czy naprawdę wyznajesz wiarę w Jezusa, Zbawiciela, czy może jakiegoś wymyślonego mężczyznę, które gdzieś kiedyś chodził, i mówił pewne rzeczy, które ty przyjmujesz wybiórczo.
Naprawdę uważasz, że to co masz, czy posiadasz to wypracowałeś, jeśli tak, to może odpowiesz sobie: kto wymyślił, stworzył, ulepił twoje palce? Kto ci je dał?
A gdzie byś był, i było twoje szczęście, gdyby nie Pan Bóg, Jezus i Duch święty?
Czy myślisz, że gdyby Jezus ustawił się na pozycji króla, wierzył byś w Niego, wyznawał wiarę w Boga, czy może oddawał szczęść bogowi lasu, kamienia, błyskawic, czy innemu wymyślonemu czemuś, co nie istnieje?
Gdzie byłoby to wszystko, gdyby nie Jezus, który się uniżył?

I mam świadomość, że większość czytających powyższy tekst zastanowi się nad swoim postępowaniem, albo myśleniem, czy filozofią swojego życia. Ale prawda jest taka, że większość nadal będzie dążyć do osiągnięcia szczęścia, własnego szczęścia, pod przykrywką rodziny, dzieci, czy bo robię to dla innych. Tak naprawdę robisz to jedynie i wyłącznie dla siebie i jedynie dla siebie, bo nie wybierasz nieszczęścia świadomie, ale chcesz i dążysz, aby osiągnąć jak największe szczęście.
A, moim zdaniem, wiara w Jezusa Chrystusa opiera się na świadomym wyborze, albo wręcz świadomym przyjęciu nieszczęścia. Tak jak to On zrobił. I dotyczy to każdego kto w niego wierzy, wyznaje, czy chce iść za nim. Bo jedynie w takim świadomym wyborze nieszczęścia, możemy Go odnaleźć i wręcz spoić w jedno, poczuć Go, zasmakować prawdziwie jego ciała, jego krwi, czy pić ze źródła, które wypływa z jego boku, z jego ciała.
W innym przypadku, to trochę tak jak być niewidomym, i udawać że się widzi i zastanawiać się, dlaczego wokoło jest tak ciemno i nic nie widać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz