Wszystkie teksty są autorstwa autora bloga.
Co oznacza, że teksty na tym blogu nie muszą być (w pewnych kwestiach) zgodne z linią, czy oficjalnymi poglądami, naukami Kościoła Katolickiego.

Licencja tekstów na blogu: CC-BY (Creative Commons - Uznanie Autorstwa)
Jeśli jakikolwiek tekst lub fragment pojawi się na blogu, to jest oznaczony autorstwem, czy źródłem.

niedziela, 13 sierpnia 2017

Strach przed burzą... (Czemu zwątpiłeś, człowiecze małej wiary?)

Kiedy myślę nad tym, co stało się w Polsce w ostatnich dniach, a czytaniami obecnej Niedzieli, i jaki to tydzień Niedzieli (Brewiarz), to nie uważam tego za przypadek.
Co więcej, nie wierzę w przypadki. Wierzę za to w to, że wszystko ma znaczenie i sens, i dzieje się po coś. Tak, teraz nie zobaczę tego sensu, ale człowiek nigdy go nie zobaczy.

W ostatnich dniach nad Polską przeszły gwałtowne, wręcz praktycznie nie spotykane nad tym krajem nawałnice, burze, czy wręcz wichury, które były gwałtowne, silne i niszczycielskie.

A dzisiaj w Czytaniach do Mszy mamy historię Eliasza, które chowa się w grocie (jaskini):
Pierwsze czytanie: 1 Krl 19, 9a. 11-13a
Gdy Eliasz przyszedł do Bożej góry Horeb, wszedł do pewnej groty, gdzie przenocował. Wtedy Bóg rzekł: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!»
A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem; ale Pana nie było w wichurze. A po wichurze – trzęsienie ziemi: Pana nie było w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pana nie było w ogniu. A po tym ogniu – szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty.
Ewangelia: Mt 14, 22-33
Gdy tłum został nasycony, zaraz Jezus przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał.
Łódź zaś była już o wiele stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się, myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli.
Jezus zaraz przemówił do nich: «Odwagi! To Ja jestem, nie bójcie się!»
Na to odezwał się Piotr: «Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!»
A On rzekł: «Przyjdź!» Piotr wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie, podszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: «Panie, ratuj mnie!»
Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: «Czemu zwątpiłeś, człowiecze małej wiary?»
Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: «Prawdziwie jesteś Synem Bożym».
Brewiarz tom IV, III tydzień, Jutrznia: Psalm 148
Chwalcie Pana na ziemi: potwory morskie i wszystkie głębiny.
Ogniu i gradzie, mgło i śniegu, gwałtowny huraganie, który pełnisz Jego rozkazy.
Ktoś mógłby to nazwać przypadkiem, ale za dużo tu przypadkowości, a ja nie wierzę w przypadek (jak już to napisałem powyżej).

Kiedy czasami po huraganie, albo przejściu tornada, albo kiedy amerykanów dotknie jakaś straszna tragedia, to znajdzie się ktoś, kto wspomina Boga, Jego opatrzność, Jezus itd.
W Polsce, kraju w którym 98% mieszkańców deklaruje katolicyzm próżno szukać, czy raczej nasłuchiwać takich głosów. Oglądając relacji z miejsc zdarzeń objętych tragedią, czy wypowiedzi osób, które przeżyły, nie usłyszałem wzmianki o Bogu, czy Jezusie. Przypadek?

I można uznać, że demonizuję, że tłumaczę sobie to tak, czy inaczej, ale w Piśmie świętym, normalną rzeczą jest przypisywać każde zdarzenie pogodowe Bogu, bo człowiek nie ma na nie wpływu. Żaden człowiek nie jest wstanie wpłynąć na nawałnice, od tak, bo tak chce, dla swojego "widzi mi się". Jedynie Jezus to potrafił, jako Syn Boga.
Ale jednego uczy Biblia, Boga w tych wszystkich tragicznych rzeczach nie ma, Bóg jest dopiero za nimi. Ale nie oznacza to, że Boga za tymi rzeczami nie ma. Jest. Tylko czy ktoś Go tam zobaczył, w tej ciszy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz