Wszystkie teksty są autorstwa autora bloga.
Co oznacza, że teksty na tym blogu nie muszą być (w pewnych kwestiach) zgodne z linią, czy oficjalnymi poglądami, naukami Kościoła Katolickiego.

Licencja tekstów na blogu: CC-BY (Creative Commons - Uznanie Autorstwa)
Jeśli jakikolwiek tekst lub fragment pojawi się na blogu, to jest oznaczony autorstwem, czy źródłem.

czwartek, 29 marca 2018

Triduum paschalne (2018) - Wielkanoc

Pokuta
Spowiedź
Wielki czwartek
Wielki Piątek
Wielka Sobota
Niedziela (Zmartwychwstanie)

Gdyby patrzeć oczami Jezusa, to tak naprawdę nie ma żadnego Triduum Paschalnego, ale jest jeden... jedyny dzień:
Męki
Złożenia do grobu
Zmartwychwstanie.

Dlaczego?
Bo w czwartek wieczorem zaczyna się piątek, a więc Ostatnia Wieczerza i śmierć Jezusa rozgrywa się tego samego, jednego dnia, wg. czasu liczonego po Biblijnemu.

Ale mało kto na to patrzy.
Mało kto na to zwraca uwagę.

Ciekawe wydaje się jednak to, że mimo iż mówi się o Jezusie, czyta się o Jezusie, nawet wykonuje się gesty jak Jezus, to jednak... jakby gdzieś On się gubił w tych wszystkich obrzędach, zachowaniach, przeżyciach.
Nie masz takiego poczucie gdzieś w sobie?

Ponieważ tak naprawdę przeżywanie Wielkanocy, czy przede wszystkim śmierci Jezusa, nie ma odbywać się w kościele, ale... w tobie, w twoim wnętrzu, umyśle i sercu.
Jeśli Jezusa TY nie ukrzyżujesz w sobie, to jak chcesz się Nim cieszyć podczas Zmartwychwstania?
Tak, Zbawiciel postanie z martwych, ale nie dokona się tego w TOBIE.
A przecież to jest najważniejsze.
To jest podstawą Wielkanocy.

Innym aspektem w Wielkanocy, czy nawet Drodze krzyżowej jest fakt, iż wiele lub napomina się o Judaszu. Judaszu, który zdradził, wydał.
Ale mało kto zauważa, że gdyby spojrzeć na Piotra, to on zrobił dokładnie to samo.
Wyparł się samego Jezusa Chrystusa, Bożego Syna, Pomazańca.
Czy i on nie popełnił świętokradztwa spożywając chleb, jako ciało Jezusa, i wino, jako krew Zbawiciela?
Jezus mówi wyraźnie: Bierzcie i jedzcie (wszyscy), bierzcie i pijcie (wszyscy).
A więc Piotr też jadł, i pił. A jednak Jezus wybacza mu i stawia go na czele Apostołów.

Najważniejsze wydają się tutaj pytania Jezusa, po Zesłaniu Ducha świętego: Czy ty mnie miłujesz?
To jest kwintesencją Bożej miłości, PO CO Jezus wcielił się w ciało ludzkie, i po co umarł: z miłości, dla miłości, w miłości.

Jeśli nie podchodzi się do Triduum Paschalnego, oraz Wielkanocy jako największego i najcudowniejszego okazania przez Boga wobec ludzi, miłości, to współczuję takiej osobie. Ponieważ nie dotarła ona do punktu, w którym uświadomiła sobie, jak bardzo jest przez Boga, w Jezusie, w Duchu świętym, miłowania (otaczana miłością).

Wszystkiego najfajniejszego na Wielkanoc, i przeżywania jej wewnętrznie, a nie jedynie zewnętrznie.

sobota, 24 marca 2018

Wielki Tydzień 2018 - Męka Pańska (Niedziela Palmowa)

Nie ma się co rozpisywać, ponieważ Męka Pana, Jezusa, jest praktycznie u wszystkich ewangelistów taka sama.
Jezus jest w ogrodzie oliwnym, Judasz zdradza, Sanhedryn podejmuje działania do zniesławienia, Piotr się wypiera, Piłat wydaje Jezusa do ubiczowania i... ukrzyżowania, Jezus umiera (za nasze grzechy).

Jednakże, mnie zainteresował w Ewangelii Marka jeden szczegół: Z Jezusa zdjęta purpurowy płaszcz i nałożono na Niego (ponownie) Jego własne ubranie (suknię, tunikę).
Ewangelia Marka podaje wszystkie szczegóły w postaci punktów, które miały miejsce. Nie znajdziemy tutaj żadnych opisów, czy konkretnych szczegółów.

Czy trzeba coś więcej pisać?
Wystarczy przeczytać: Ewangelia wg. św. Marka, 14,1 do 15,47.
Konkret.

sobota, 17 marca 2018

Wielki Post (2018) - V Niedziela

Piąta Niedziela, Wielkiego Postu, roku B.

J 12,20-33
A byli pewni Grecy (Hellenowie) z pochodzenia, żeby się modlić (oddać cześć) w święto.
Ci właśnie przyszli (do) Filipa, który z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go, mówiąc: Panie, chcemy Jezusa widzieć.
Przyszedł Filip i powiedział Andrzejowi, [a zaś] Andrzej i Filip powiedzieli Jezusowi.
A Jezus odpowiedział im, mówiąc: Przyszła godzina, aby był sławiony* Syn człowieczy.
Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeśli ziarno pszeniczne wpadłszy do ziemi, nie umarło, ono samo** zostaje; lecz jeśli umarło, wielki zysk*** przynosi.
Kto miłuje duszę$ swoją, utraci$$ ją, a kto nienawidzi duszy$ swojej na tym świecie, ku wiecznemu żywotowi zachowa$$$ ją.
Jeśli mnie kto służy+, niech idzie za mną++, a gdziem Ja jestem, tam i sługa mój będzie; jeśli Mnie kto służyć+ , uczci+++ go Ojciec.
Teraz dusza moja zatrwożona% i co powiem? Ojcze! zachowaj mnie od tej godziny; ale dlatego przyszedłem na tę godzinę.
Ojcze! sławię/wynoszę* imię twoje. Doszedł wtedy głos z nieba: Wyniosłem* i jeszcze wyniosę*.
A lud ten, który stał (i) słyszał (to), mówił: Powstał grzmot; a inni mówili: Anioł Jemu (od)powiedział.
Odpowiedział Jezus (i rzekł): Nie dla mnie się ten dźwięk stał, ale dla was.
Teraz jest sąd tego świata, teraz władca świata tego poza wyrzucony będzie.
A ja jeśli będę podwyższony nad ziemię, pociągnę wszystkich do siebie.
A mówił to, oznajmiając, jaką śmiercią miał umrzeć.

* - wynieść/sławić
** - pozostać niezmienionym/czekać/pozostać w tym samym miejscu/zatrzymać się
*** - zysk/plon/wynik
$ - dusza/życie/ciało (czyt. siebie, swoje życie)
$$ - zniszczyć/zagubić/zabić/być straconym
$$$ - stać na straży/czuwać/pilnować/zachować
+ - diakonis (sługa/służba)
++ - iść za/z kimś/posłuszeństwo
+++ - uczcić/szanować/cenić
% - wstrząśnięta/poruszona

Jan przytacza wiele wątków, które powinny być znane większości czytających, czy słuchających Ewangelii o Jezusie (Dobrej wiadomości/nowinie o Jezusie).

Ziarno.
Gdyby ktoś nie pamiętał, to nawiązania do przypowieści o siewcy, gdzie ziarno pada na różny grunt.
Ciekawe wydaje się jednak to gnicie. I jest w tym wiele prawdy.
To co my zazwyczaj uważamy za najlepsze w owocu, to miąższ. Ale dla drzewa owocem nie jest to, czym my się zachwycamy jedząc owoc, ale... nasionko, pestka. To jest dla drzewa owocem. To czym my się zachwycamy jest tak naprawdę pokarmem, czymś co musi umrzeć, aby dać ważne i potrzebne związki odżywcze nasionku, aby mogło stać się drzewem i wydawać owoce.

Nauka moralna dla tego świata.
Jeśli skupiasz się jedynie na sobie, swoim życiu, to już przepadłeś, jeśli nienawidzisz, czyli nie przywiązujesz wagi do swojego życia, ciała (oczywiście nie chodzi o ranienie się, czy wystawienia na ryzyko śmierci, czy uszkodzenie ciała, czy także nie chodzi o zaniedbywanie swojego ciała), ale "rozdajesz się" innym, to czeka cię życie wieczne.

Nagroda za służbę.
Jeśli służysz Jezusowi, i idziesz Jego śladem (postępujesz jak On), to tam będzie i On, Jezus, a nagrodzony zostaniesz przez Ojca (Boga).

Głos Boga.
Grzmot stał się. Grzmot w jasny dzień?

Uważam, że chyba tym najważniejszym jest ten fragment o umieraniu ziarna.
Ponieważ, jeśli Jezus nie umrze w tobie, zabierając twój grzech na krzyż, to całe życie będziesz się męczyć z naprawieniem siebie, i nic, nigdy ci się uda naprawić... bez ofiary Jezusa.



sobota, 10 marca 2018

Wielki Post (2018) - IV Niedziela

Ewangelia wg. św. Jana, w IV Niedzielę Wielkiego Postu (roku B), mówi o miłości Boga do człowieka, gdzie Bóg daje swojego Syna, aby świat zbawić (czyt. uratować/zachować).
"Tak Bóg umiłował świat, że syna swego jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy nie umarł, ale miał życie wieczne"
Kto powyższego zdania nie zna?

Jednakże, gdy się przyjrzymy oryginałowi, zauważymy, iż słowa które wypowiada Jezus mają także inne, głębsze znaczenie, i to właśnie na nich chciałbym się skupić w tym tekście.

1. ...kto w Niego wierzy, nie umarł.
Słowo, umrzeć, ma w tym przypadku całkowicie inne znaczenie. Oznacza tak naprawdę: zaginąć (np. Biblia Gdańska), a tak naprawdę: zabity, zatracony, zgubiony.

Warto też wiedzieć, iż podobne słowa padają w przypadku przypowieści o "synu marnotrawnym", gdzie ojciec wypowiada dosłownie takie same słowo (Łk 15,24):
"Albowiem ten syn mój umarły był a ożył, zaginiony był a odnaleziony jest, i zaczęli się weselić"
Co to oznacza?
Być zabitym, to tak naprawdę, tak jakbyśmy byli zaginieni, zgubieni, pogubili się i odstąpili od Boga, od Jezusa.
To my dokonujemy morderstwa na sobie po przez grzechy, czy zło które popełniamy. Nie Bóg, i nie Jezusa, czy ktoś inny, ale MY. To MY SIEBIE ZABIJAMY, przez grzech.

Nie bez przyczyny, Jezus, opowiada o owcy, która jest zaginiona, a nie zabita, czy umarła.
Bo Zbawiciel wychodzi, i szuka, mimo iż inni może sobie odpuścili, i nie spocznie, aż nie znajdzie.

2. ...aby sądził świat...
Sądzić - oskarżać, osądzać, potępiać.
Kiedy patrzy się na słowo potępić, ma się trochę mieszane uczucia, które mogą (i w wielu przypadkach tak się dzieje), pogłębiają odejście od Boga, niż do Niego zbliżają.

Dlaczego Bóg nie potępia, a bardziej zgodnie z prawdą: (nie) oskarża/osądza?
Bo nie jest szatanem.
Bo nie jest też, Jezusem.
To diabeł/szatan jest oskarżycielem wobec nas, który został pokonany, przez Jezusa.
Ale to też oznacza, iż Bóg nie ma zamiaru nikogo potępiać, człowiek robi to całkiem sprawnie sobie  sam. Po za tym, Jezus został wyznaczony do dokonania Sądu, kiedy nadejdzie odpowiedni czas.

3. ...aby świat zbawiony przez Niego.
Zbawienie nie jest tym, czym każdemu się wydaje, czyli wejściem do Królestwa Bożego, czy  pójściem do Nieba. W Biblii, Zbawienie, oznacza: zachować przy życiu, oraz uratować od śmierci.

Czym jest śmierć w oczach Boga, Jezusa?
To całkowite odwrócenie się od Boga, i poddanie grzechowi, czyli śmierć wewnętrzna, duchowa, emocjonalna, uczuciowa, psychiczna, cielesna.

Czym jest życie w oczach Boga, Jezusa?
To życie wieczne, życie od śmierci (wiecznej), jako ktoś wolny, czyli nie zniewolony, nie opętany, spętany grzechem.

Ale czy wybrany zostanie wariant z życiem, czy śmiercią, chodzi w nim o jedno: zachować, uratować.

4. "sąd nad samym sobą".
Kiedy medytuję nad tym fragmentem o osobistym osądzeniem siebie, to mam problem, ponieważ kiedy mówi się o sądzie w kościele, to każdy ma przed oczami Sąd ostateczny.
A tutaj się okazuje, iż tak naprawdę to my jako pierwsi osądzamy się już tutaj na ziemi, podejmując decyzje odnoszące się do swojego życia, czy spraw z nim związanych.

To trochę tak jak z osobami, które widzą kościół i wiarę na zasadzie księży pedofilów, struktur, budynku, obrzędów itd. itp. A to przecież, nie o to w tym chodzi.
Do kościoła nie idzie się dla ludzi, czy księdza, ale dla Jezusa, aby DZIĘKI-CZYNIĆ.
Modlisz się, aby mieć relację z Bogiem, Jezusem.
Czytasz Pismo święte, aby zgłębić je, zagłębić się w Boga, Jezusa, Ducha świętego.
Czynisz dobre uczynki, nie dlatego, iż to fajne, czy modne, ale gromadzisz sobie skarb w Niebie, a nie tu na ziemi.

Podsumowując.
Kiedy czynisz zło/grzech, nie chcesz aby był ujawniony, a światło to ujawnia/oświeca, dlatego dla tych którzy czynią zło/grzeszą, światłość to nic dobrego, dlatego mają Światłość w nienawiści.
Ci co czynią prawdę nie boją się ujawnienia ich uczynków, bo są one prawdziwe, i pochodzą z Prawdy, a prawdziwe uczynki w Bogu (na chwałę Boga) są uczynione, dlaczego ktoś ma chcieć je ukryć, czy zakryć?


sobota, 3 marca 2018

Wielki Post (2018) - III Niedziela

III Niedziela Wielkiego Postu, roku B, zabiera nas do Jerozolimy. U Jana, to początek drogi Jezusa, a u pozostałych to "koniec" drogi.

Większość komentatorów, czy kapłanów zatapia się w prozaicznym, acz ważnym elemencie, a mianowicie: wiązaniu bicza, siedzeniu, obserwowaniu, a później ogromnej/wielkiej rozwałce.
Jednakże, mnie interesuje coś innego, coś co zostaje powiedziane w wersecie 17:
ο ζηλος του οικου σου κατεφαγεν με
(wg. Biblii Gdańskiej: Gorliwość domu twego zżarła mię.)

Pierwsze stwierdzenie: ο ζηλος - zazdrość, zapał, gorliwość
Drugie stwierdzenie/słowo: κατεφαγεν - jeść/pożerać/pochłaniać

I tak się zastanawiam, czy my, właśnie my, potrafimy tak samo jak Jezusa zrobił w świątyni, tak samo my potrafimy zrobić ze swoimi grzechami? czy potrafimy przyznać się do nich? czy potrafimy stanąć w Prawdzie, na przecież Zbawiciela?

Czy jesteś wstanie dokonać ze swoim życiem, które nie jest dobre, które ma wiele wad i zła... czy chcemy powywracać, wyrzuć to co w nas jest złe?

Jeśli nie, to ten właśnie fragment jest kierowany do ciebie.

Bo jedynie Jezus to może zrobić, bo JEDYNIE ON ma taką siłę i nie boi się konsekwencji, a może właśnie dlatego, że go będziesz oskarżał, przybijał do krzyża, twoje grzechy zostaną do niego przybite, zabrane z ofiarą jaką złożył Jezus, z SIEBIE, za ciebie.

Czy jesteś świadom, iż Jezus pała gorliwością, zapałem wobec tego, aby twoje wnętrze, obstawione stołami, brudzącymi zwierzętami, sprawami pieniądza, bankierami i "kantorami", powywracać i oczyścić z syfu, brudu, i pokazać tobie, właśnie tobie, iż samemu tego nie można zrobić, że JEDYNIE I WYŁĄCZNIE ON, JEDYNIE ON, potrafi i może, a nawet chce to zrobić?
Tylko czy jesteś na to gotowy/gotowa?

Czy uważasz siebie za świątynię, która jest czyta, czy może jest właśnie odwrotnie, pełno w niej tego, czego nie powinno tam być... Jeśli uważasz, że nie jest ona czyta, to może czas to zmienić, i poprosić Jezusa Chrystusa o to, aby On się tym zajął, bo... ma w tym już wprawę.

Bo kiedy Jezus już to zrobi, nie będzie odwrotu, jak tylko skierowanie się ku Niemu, Bogu, Jezusowi, w Duchu Świętym.
Chcesz tego, jesteś na to przygotowany/przygotowana, aby stać się czystym/czystą?

Kolejną sprawą w czytaniu tej Niedzieli jest także końcówka (w.24):
Im zaś Jezus nie wierzył/miał zaufania (im, im/ich)* ponieważ On znał/poznał** wszystkich. 
Oraz (w.25):
I dlatego nie potrzebował mieć aby ktoś zaświadczał/poświadczał o człowieku, sam bowiem znał/poznał** co było w człowieku.
* (im, im/ich) - następuje tutaj powtórzenie, które może oznaczać po prostu: "wszystkich tych"
** znał/poznał - odnosi się także do bliskości seksualnej, więc prawdopodobnie może bardziej chodzić o "przenikanie".

Ale gdy się spojrzy na ten fragment, bez powyższego, to bardzo szybko dostrzeżemy, iż jest on jakby zlepiony z dwóch opisów. Jeden odnosi się do wydarzanie, a drugi do tego, iż ludzie zaczynali wierzyć w imię, Jezusa, czyli iż jest on Synem Bożym, Zbawicielem, Wyzwolicielem.

Jednakże, Jan jakby chciał pokazać, boską formę Jezusa, gdzie On wie, kim każdy z nas jest, oraz jaki jest, jaki jest w środku. To wiele pokazuje, iż Jezus zna nasze wnętrze, tylko czy my je znamy i chcemy oczyścić, czy może nam się ten syf... po prostu podoba.

sobota, 24 lutego 2018

Wielki Post (2018) - II Niedziela

Kiedy spojrzy się na czytania w II Niedzielę Wielkiego Posty, Roku B, to łączy je jedno: pytanie o to, czy jesteś wierzący/wierząca?

Bo jak inaczej określić historię Abrahama, albo to co się dzieje po zejściu z góry, gdzie Jezus wytyka uczniom brak... wiary.

Czy jesteś wierzącą osobą?
Większość odpowie, że tak, oczywiście.
A tak naprawdę?
No tu jest problem, bo co to znaczyć wierzyć?

I od razu zaznaczam, iż nie będę tutaj przytaczał żadnych symboli, czy symboliki, bo ani uczniowie, ani inni uczniowie, którzy głosili ewangelię tego nie odnosili do pewnych obrazów, ani znaczeń.
Dlatego ja też tego nie zrobię. Nie dlatego, że nie mogę, ale po prostu nie chcę. Patrzenie na fragmenty o przemienieniu się Jezusa na górze, czy działaniu Abrahama wobec swojego syna także na górze, mają inny wymiar, a symbolika jedynie zaciemnia i zamazuje znaczenie, zamiast uwypuklać.

Pierwszą sprawą o której trzeba wiedzieć, to to, że wydarzenie opisywane w Ewangelii się nie wydarzyło. Tego wydarzenia nie ma.
My wszyscy stoimy pod górą, nie jesteśmy tam z Jezusem, nie wiemy co się tam na górze dzieje. My jesteśmy na dole: "Zachowali to więc w tajemnicy, tylko zastanawiali się między sobą, co znaczy powstać z martwych."

Każdy z nas dowiaduje się o tym przemienieniu kiedy następuje pierwsze ukazanie się Jezusa w wieczerniku, PO powstaniu z martwych, a nie przed. Dlaczego?
Ponieważ jeśli nie uwierzysz, nie przyjmiesz prawdy i tajemnicy Zmartwychwstania, to jak masz przyjąć prawdy o przemienieniu?
Jeśli wierzysz, iż Jezus NAPRAWDĘ powstał z martwych, to przemienieniu na górze będzie jedynie dodatkiem.
Kiedy Jezus "wycofuje się" z wieczernika, Piotr, Jakub, czy Jan zaczynają mówić:
-- Wiecie, musimy wam o czymś powiedzieć. Pamiętacie kiedy On nas zabrał na górę, a wy zostaliście na dole.
-- No, tak.
-- To zabrał nas tam osobno, a później stał się świecąco biały, Jego szaty znaczy się, jak żaden wybielający ubrania tego nie wybieli, ale on też tak jakby. A później odszedł trochę i zobaczyliśmy dwóch mężczyzn, stojących koło niego, jak żywych, którzy z nim rozmawiali.
-- No, no.
-- No i, Piotr zaczął coś mówić o tym, że dobrze że tu jesteśmy, to zbudujemy trzy namioty dla nich, czyli jeden dla Jezusa, drugi dla jednego, a trzeci dla drugiego. Później nam powiedział, kto to był, Mojżesz i Eliasz.
-- Wiedzieliście Mojżesz i Eliasza?
-- Tak, widzieliśmy. To byli oni. A po chwili pojawił się obłok, który ich zakrył, po czym stał tylko On, Jezus, sam.

Wierzysz, że tak było?
Bo jak napisane zostało, uczniowie dotrzymali obietnicy, musieli ją wyjawić dopiero po... zmartwychwstaniu, a nie przed, jak to czytamy.

I tutaj nasuwa mi się kilka pytań:
>> Czy ja w to wierzę?
>> Czy moje czyny, słowa, postępowanie, zachowanie są jak jaśniejący Jezus?
>> Czy przez moje życie przebija blask Jezusa?
>> Czy oświecam pogan, jestem lampą którą się stawia, aby była światłem dla innych wobec Jezusa?

Jeśli na któreś pytanie pada odpowiedź: Nie. To warto się zastanowić nad tym, jak żyję, i czy naprawdę jestem osobą wierzącą, czy wiedzącą.
Bo to nic wielkiego i trudnego wiedzieć, ale kiedy przychodzi problem, odwołać się do wszystkiego, ale nie do Boga.

Inną kwestą jest też sprawa słów, które padają z obłoku: „On jest moim Synem umiłowanym. Jego słuchajcie!
Jestem dobrym słuchaczem Jezusa?
A może tak naprawdę słucham jedynie siebie, czy innych podobnych mi ludzi?

Popatrzmy też na Abrahama, który idzie poświęcić swojego jedynego syna umiłowanego.
Ile osób, obecnie, gdyby usłyszeli gdzieś z Nieba, idź na taką i taką ulicę, tam będzie gruz, zbuduj tam ołtarz i zabij swojego jedynego syna/swoją jedyną córkę.
Zrobiłbyś to?

A to jest właśnie wiara.
I moim zdaniem doszukiwanie się symboliki, czy innych znaczeń jest kompletnie bez sensu, bo jedynie wpada się w pewien samozachwyt. A Pan Bóg jasno i wyraźnie pyta każdego: Wierzysz?

Przytoczę tutaj pewno kazanie, które zostały wygłoszone w Krakowie, u Dominikanów, przez pewnego starego Dominikanina:
Jezus zmartwychwstał. Ale wy i tak w to nie wierzycie. 

Jeśli nie przyjmiesz, nie uwierzysz, że Jezus naprawdę tego dokonał, czyli powstał z martwych, to jak masz uwierzyć we wszystko inne, co o Nim zostało napisane, opisane, czy przedstawione w Piśmie Świętym?

ps.
Można sobie zadać pytanie: Dlaczego jedynie trzech uczniów zostało zabranych, a wszyscy?
Bo od razu wywiązała by się dyskusja o symbolikę, znaczenie, a co bardziej prawdopodobne, prawdziwość. Po prostu, nastąpił by rozłam.

Inną kwestią też jest fakt, iż Judasz, mógłby nie popełnić, czy nie zdradzić Jezusa, a tym samym... nasze Zbawienie by się nie dokonało.

sobota, 17 lutego 2018

Wielki Post (2018) - I Niedziela

Kuszenie Jezusa na pustyni.

U Marka ten fragment życia Jezusa jest bardzo zdawkowy.
Co więcej, w Ewangelii św. Marka, mamy zaznaczone, iż "przebywał wśród dzikich zwierząt i aniołowie mu służyli".

Dlatego warto spojrzeć na to samo wydarzenie, ale przy pomocy Ewangelii wg. św. Mateusza, gdzie Jezus zostaje wystawiony na kuszenie w trzech pytaniach.
I właśnie chciałbym zatrzymać się na chwilę, na tych pytaniach, w odniesieniu do tego, co wydarzyło się w Raju, między Ewą, a wężem.

Specjalnie łącze te dwa wydarzenia, ponieważ są one dosłownie takie same.

Wąż/szatan, próbują dokładnie tego same wobec Jezusa, co skusiło Ewę, w zamyśle i przebiegłości węża.

Kiedy wąż rozmawia z Ewą, to oczywiście wprowadzą ją w błąd, ale to nie jest takie istotne.
Ponieważ wystarczy spojrzeć na to z takiej perspektywy, iż wąż skupia uwagę Ewy jedynie... na tym jedynym drzewie.
Tylko że, to nie jest jedyne drzewo w Raju.
Co więcej, Ewa patrząc na to drzewa zauważa i STWIERDZA, iż owoce tego drzewa są dobre.
Niby nic niezwykłego, ale... Kiedy się przyjrzymy, czy raczej cofniemy na sam początek Księgi Rodzaju, szybko odkryjemy KTO miał prawdo określać, czy coś jest DOBRE - Bóg.
Jedynie Bóg, miał prawo powiedzieć, dobre, złe. Bo JEDYNIE Bóg ma takie rozeznanie. Bóg nie musi poznawać, Bóg wie: co jest dobre, a co złe.
Co zrobiła Ewa? Stwierdziła jasno: te owoce są dobre.
Jak ona mogła to wiedzieć, nie zjadając ich, nie badając ich, a jedynie widząc. Czy można cokolwiek określić jako dobre, patrząc na to? Naprawdę?
Ale to jest jeszcze nic, ponieważ wąż skłania Ewę do stwierdzenia, że nie ma przeszkód, aby zjeść owoc tego drzewa.
Czy te owoce tego drzewa były złe? Czy te owoce tego drzewa były dobre?
Jak można było to określić?
Czy człowiek, który także został stworzony przez Boga, może tego dokonać nie mając kompletnie pojęcia o stworzeniu?
Po za tym, jak można określić owoc drzewa poznania dobra i zła?
Owoc poznania dobra i zła, a co to za owoc? Czym on jest? Czy to jest coś konkretnego?
Mało też zwraca się na słowo, które ma wielkie znaczenie, a mianowicie: poznanie.
Poznanie, to nic innego jak zbliżenie się do czegoś w bardzo bliskiej relacji, wręcz przeniknięcie czegoś, zatopienie się w czymś.
Czym było drzewo (i jego owoce), poznania dobra i zła?
To nic innego, jak przeniknięcie, wręcz "pojęcie" samo w sobie, o dobru i złu. Iż to człowiek jest wstanie rozeznać, rozpoznać, przeniknąć, zawładnąć dobrem i złem.
Czy to jest prawda?
Nie. Jak każdy z nas wie, jak to jest z naszymi upadkami. To samo wiedział wąż/szatan, że człowiek nie jest Bogiem, aby zapanować nad dobrem i złem, przeniknąć je, zapanować nad nimi dwoma.
Już samo stwierdzenie, iż dane owoce są dobre, było kłamstwem, ponieważ nie mogły takie być.
A wprowadzenie do swojego ciała, sprawiło, że to co było BARDZO DOBRE, zostało zepsute/popsute/PRZENIKNIĘTE także przez... zło.

Gdy się spojrzy na kuszenie Jezusa, na pustyni, mamy dosłownie to samo.
Szatan próbuje przekonać Jezusa, że to do czego namawia Go, to nic takiego, to jedynie... takie o, coś, przecież nic się nie stanie.
Szatan stosuje dokładnie tą samą taktykę, jaką stosuje wobec każdego z nas, jak i też skusił Ewę w raju.

Jezus jednak ma tą świadomość, co jest dobre, i co złe - jest Synem Bożym/Boga.
Warto też zwrócić uwagę na to, że każde z trzech kuszeń szatana, ma jeden wymiar: do siebie, dla siebie. Czy to zamiana kamienia w chleb, czy skok ze świątyni, czy panowanie, wszystko ma jeden kierunek, do siebie, do swojego ja.
A przecież Jezus nigdy niczego nie chce dla siebie, ale narodził się (jak powie Piłatowi) aby umrzeć, czyli oddać życie za człowieka.

Jednakże, z tym wydarzeniem na pustyni nasuwają mi się pewne pytania, które chciałbym zadać każdemu czytającemu ten tekst:
Ile osób jest taką pustynią, na której nic nie rośnie?
Ile osób stawia się w pozycji szatana wobec Boga/Jezusa?
Ile osób jest jak Jezusem, i nie potrafi wygrać z szatanem?
Ile osób idzie z Jezusem, i mimo tego, iż Zbawiciel jest obok, dają się skusić?
A ile osób same przechodzą do szatana, nie mając o tym nawet pojęcia?

Czy jestem jak pustynia, na której hoduję jedynie chwasty, albo nic nie rośnie, a jedynie hulają demony i szatan?

Ile razy stawiałem w opozycji wobec Jezusa, czy Boga, z pytaniami, czy pretensjami:
-- jestem głodny, albo dzieje się w moim życiu, to czy tamto, dotknij, zadziałaj, ulecz, no dawaj, no dalej... DZIAŁAJ!! I nic się nie dzieje.
-- dlaczego milczysz, chce się zabić, RATUJ MNIE, no dalej, chcę skoczyć, chce się powiesić, podciąć żyły, DAWAJ, zrób coś.
-- pokłoń się przed mną, no dalej, KLĘKAJ, a ja wtedy uklęknę przed Tobą, będę chodził do kościoła, będę się modlił, będę nawet się spowiadał, ale ty pierwszy... oddaj mi pokłon, a wtedy i ja ci się pokłonię i oddam w twoje władanie, ale ty najpierw to zrób.

Ile razy to ty musiałeś/musiałaś zmagać się z kuszeniem, podszeptem, prowadzeniem?

A może idziesz z Jezusem przez życiem i się boisz?
Jezu nie widzisz tych przeciwności, tych przeszkód? Boję się. Nie rozumiem.

A może sam/sama idziesz do szatana, myśląc: poradę sobie, dam radę, ja go przechytrzę?

Jezus nie bez powodu poszedł na pustynię, wyprowadzony przez Ducha. Inaczej, nie otrzymalibyśmy recepty na to, jak mamy przeciwdziałać, przezwyciężyć się, wygrać z kuszeniem szatana. Bo to jest jedyny taki fragment, innego nie ma.