Wszystkie teksty są autorstwa autora bloga.
Co oznacza, że teksty na tym blogu nie muszą być (w pewnych kwestiach) zgodne z linią, czy oficjalnymi poglądami, naukami Kościoła Katolickiego.

Licencja tekstów na blogu: CC-BY (Creative Commons - Uznanie Autorstwa)
Jeśli jakikolwiek tekst lub fragment pojawi się na blogu, to jest oznaczony autorstwem, czy źródłem.

środa, 14 października 2015

o Miłości i Akceptacji

Może nie jesteśmy świadomi, albo nikt nam tego nie wytłumaczył, ale miłość nie bierze się z niczego. Miłość to temat rzeka, bo można o niej pisać, analizować, i lewie muśnie się ten temat.

Warto zaznaczyć, że pierwsza miłość pojawia się w momencie postania świata, kiedy to mężczyzna (człowiek) i kobieta, zostają wyrzuceni z Edenu (Raj). Bóg stworzy dla ludzi okrycie, a czy musiał? Pan (Jahwe) Bóg sporządził dla mężczyzny i jego żony odzienie ze skór i przyodział ich (Rdz 3,21). Bóg nie zostawia ludzi samych sobie, I Jahwe rzekł do niego (Kaina): Czemuś się rozgniewał, i czemu spadła twarz twoja? Czyż, jeśli dobrze postępujesz, uniesioną (masz) głowę, a jeśli nie postępujesz dobrze, grzech czeka u twych drzwi i cię kusi, a to ty nad nim panować masz? (Rdz 4,6-7). - tłumaczenie własne, w oparciu o hebrajski oryginał.
Oczywiście akty miłości i działania Boga można by przytaczać praktycznie bez końca. Ale Bóg to nie jest miłość bez wyrzeczeń, cierpienia, czy poświęcenia. Taka miłość jest pusta, a nawet mógłbym powiedzieć, że nie ma miłości bez wyrzeczeń, oddania, cierpienia, czy poświęcenia.
Bóg wysłał swojego syna na ziemie, aby wskazał ludziom właściwą drogę, jak i też Jezus (z hebr: Jeszua) miał cierpieć, zostając na stałe przybitym do krzyża, który jest niczym innym jak wieczną ofiarą na krzyżu, który zaś jest niczym innym jak ołtarzem.

Powyższy akapit jasno pokazuje magię, moc i siłę miłości. Nie ma innego uczucia, które dawałoby człowiekowi tyle energii, mocy aby robić rzeczy, których nie byłby wstanie objąć umysłem. Więcej, przecież to miłość mobilizuje nas do oddania życia za osobę, którą się kocha. Miłość i jedynie miłość. Nikt nie będzie się poświęcać wobec kogoś, jeśli tego kogoś nie darzy się choćby niewielką miłością.
Niektórzy nazywają to przyjaźnią, inni dobrą znajomością, a jeszcze inni bezinteresownością - ale tego wszystkiego nie byłoby... bez miłości.

Ale, co komu po miłości, jeśli jej nie ma w sobie?
To dość trudne, ale nie można zrozumieć miłości, poczuć jej, kiedy samemu nie kocha się tego, co we swoim wnętrzu najgorsze, oraz tego co w innych najbrzydsze.
Bez akceptacji samego siebie, nie da się zaakceptować błędów, wad innego człowieka, po prostu się nie da.
Nie jesteśmy sobie wstanie wyobrazić, jak bardzo Bóg nas kocha i całego tego brudu, który jest w nas, jeśli nie pokochamy Jego. A kochając Boga przyjmujesz Jego zasady, przykazania, nakazy. Jeśli nie przestrzegasz przykazać i prawa Bożego, ale twierdzisz, że kochasz Boga; to gdzie w tym jest miłość?

Człowiek powinien właśnie poprzez miłość wiedzieć, co w nim jest złe i starać się z tym walczyć, naprawić to, czy zmienić. Trwanie w błędnym twierdzeniu, że jestem jaki/jaka jestem i inny/inna nie będę - jest głupotą, ignorancją, pychą, jak i też egoizmem i brakiem miłości w sobie. Jeśli nie chcesz poprawiać siebie, tego co jest złe w tobie, to jak możesz mówić, że kochasz kogoś, że potrafisz kochać, lub, że wiesz: co to miłość?
Miłość wręcz sama wymusza na człowieku zmianę, aby być lepszym wobec tego, kogo się kocha, oraz zmienić to co złe w środku, aby to było dobre, albo choćby znośne.
I może to paradoksalne, ale cierpienie, wyrzeczenia, poświęcenie wobec kogoś w imię miłość to podstawa. Ponieważ człowiek, który kocha i cierpi w pewien sposób z tego powodu, wie... dlaczego i poco kocha. Osoba, która nie kocha, nie poświęci się, nie wyrzeknie się czegoś na rzecz innej osoby, bo dlaczego ma to robić? Taka osoba, nie zrozumie i nie jest wstanie pojąć, co napędza tego, który kocha. Ale najgorsze jest to, że ta osoba, która nie kocha, zrezygnuje z drogi, którą obrała, nie widząc dokładnego celu, do którego zmierza. Osoba, która kocha, nie musi widzieć celu, ona go czuje, wie, że istnieje, i czerpie radość z tego, że ku temu celowi podąża.
Dlatego też tak wielu osobą trudno jest zrozumieć Jezusa, czy Boga - zrozumieć sens Jezusa śmierci, męki, nauczania, narodzin, wydarzeń przed, aby zbawienie objęło wszystkich ludzi na ziemi.

Tak sobie myślę, że jedną z najbardziej oczywistych scen jakie warto sobie przypominać, a która mówi o miłości, jest przypowieść o Synu marnotrawnym. Ponieważ nikt chyba nie ma wątpliwości, że Ojciec, to Bóg, Syn, który odchodzi to grzesznik, a starszy syn to osoba wierząca. Jest w tej przypowieści jeszcze Jezus, ukryty pod złym przetłumaczonym słowem, ale o tym w innym poście. Ważne jest, że Bóg widząc zbliżającego się grzesznika, wybiega mu na przeciw i raduje się z jego powrotu. Ile trzeba mieć miłości, aby rzucać się na syna, który śmierci, ma szatę w gównie, a mimo to... Ojciec, ani się go nie brzydzi, ani nie odtrąca.

Miłość nie zna granic, czasu, koloru skóry, czy ułomności, jak i też nigdy się nie kończy, nie umiera, nie znika i nie nudzi.
Jeśli się kogoś kocha, to nie na 10 lat, czy rok, ale na całe życie i to 24/h, każdego dnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz