Wszystkie teksty są autorstwa autora bloga.
Co oznacza, że teksty na tym blogu nie muszą być (w pewnych kwestiach) zgodne z linią, czy oficjalnymi poglądami, naukami Kościoła Katolickiego.

Licencja tekstów na blogu: CC-BY (Creative Commons - Uznanie Autorstwa)
Jeśli jakikolwiek tekst lub fragment pojawi się na blogu, to jest oznaczony autorstwem, czy źródłem.

czwartek, 18 maja 2017

Świadomość swojej wiary.

Świadomość przychodzi zawsze, za późno.
Uświadamiamy sobie fakt, który już się stał, został popełniony.
Tak jak pierwszy człowiek, i Ewa, po połknięciu kawałka owocu, z zakazanego drzewa.
Co musiał czuć pierwszy człowiek, kiedy "otworzył oczy", czyli zrozumiał, że jest nagi, że to wszystko co istnieje koło niego, istnieje naprawdę, i właśnie to stracił?
Jak wielki wtedy poczuł strach, przed samym sobą. A miał przecież wszystko.
Świadomość zabiła człowieka.
Grzechem nie był fakt zerwania i zjedzenia owocu, ale świadomość jego istnienia w przestrzeni i świadome zaburzenie tego stanu. Nawet jeśli jest to jedynie symbol, czyli zalicza się do bytności symbolicznej, ale bytności jednak istnienia, świadomego istnienia.
Świadomość istnienia, którą odkrywamy po narodzinach, iż to w czym się rozwijaliśmy przestało być elementem naszego wyobrażenia świata, sprawia, iż musimy w jednej chwili przyjąć nasze istnienie, nasz grzech, oraz fakt tego co nas otacza.
Bez świadomości nie ma wiary, nadziei, i miłości.
I to świadomość powoduje, iż poznaliśmy co jest złe, a co dobre. Jest to zaszczepione w każdym człowieku, bez względu na płeć, rasę, wiek, czy miejsce zamieszkania. Każdy człowiek ma świadomość zła i dobra w sobie. I to nas czyni ludźmi, a nie zwierzętami, bo zawiera się to w naszej duszy.
I choć przyjmujemy, iż woda obmywa nas z grzechu, przy chrzcie, to nie jest prawda. Bo dziecko w takim stanie, zdanym na rodziców nie posiada świadomości pozwalającej mu na zadecydowanie o swoim losie. Takie dziecko nie ma świadomości nawet w pełni swojego istnienia, ponieważ nawet do końca nie widzi zbyt wyraźnie, i dopiero się adaptuje, przyswaja bodźce, uczy się świata. Jak można tutaj mówić o świadomości?
Nie dziwi fakt, iż pierwszymi chrześcijanami zostawali dorośli, a nie dzieci. I to nie dlatego, iż dzieci nie rozumiały, czym jest wiara, czy podstawowe pojęcia nawiązujące do wiary, ale dlatego że nie miały pełnej świadomości, która pozwalały by im zrozumieć w pełni, ale to w pełni tego co się dzieje i jaki to ma wymiar dla tego dziecka, czyli co to dla tego dziecka oznacza.
To oznacza, iż to rodzice przyjmują odpowiedzialność za decyzję podjętą w imieniu dziecka, ale także zobowiązują się przyrzeczeniem, jakby tego nie nazwać i określić, praktycznie przed samym Bogiem, Jezusem i Duchem świętym, iż biorą odpowiedzialność za wpojenie dziecku podstawowych prawd elementarnych odnośnie wiary, nadziei, i miłości, aby to dziecko kiedy dorośnie, po zweryfikowaniu tych prawd, powielało i kultywowało przyjęte prawdy, wiarę, czy Jezusa, jako Zbawiciela.
W takim razie, jeśli świadomość rodziców, oraz dzieci nie jest adekwatna do decyzji dziecka po tym jak dorosło, i odeszło od kościoła, to znaczy że przysięga złożona przez rodziców była kłamstwem. Jak w takim wypadku rozpatrywać wejście do raju takich rodziców, jeśli potępili w pewnym sensie samych siebie, nie wychowując tego dziecka w wierze, miłości, oraz nie napełniając nadzieją?
Zagadnienie świadomości, nie opiera się jedynie na wierze, ale też przyjmowaniu i kreowaniu tego świata, w przypadku mężczyzn, czy jak w przypadku kobiet, kreowaniu świata domowego, nie mylić z ogniskiem domowym, czy obowiązkami domowymi.
Każdy człowiek jest świadomy swojego jestestwa, swojego istnienia, oraz postępowania. I nie ma od tego odstępstwa, czy elementów umniejszających, bo grzech pozostaje dla Pana Boga grzechem, czy nam się to podoba czy nie. Tak jak to było w przypadku Ewy i człowieka, którzy mieli jednego nie robić: zostawić w spokoju to jedno drzewo, choćby nie wiadomo co. I za ten fakt, zostali ukarani. Czy w takim razie, kiedy my wypaczamy, lub łamiemy jakikolwiek nakaz Pana Boga, pozostajemy mimo wszystko czyści? Jak to określa Paweł, żadną miarą.
Świadomość ubrudzenia się, jest świadomym i realnym przyjęciem na siebie brudu i faktu, iż ten brud jest na mnie, na moim ubraniu/szacie, czy na moim ciele.
I można polemizować, czy nie można by odstąpić od kary. Można, ale mierząc miarą jaką przyjmuje człowiek, a nie Pan Bóg. Pięknie zostaje to określone, iż są grzechy które kierują nas w stronę śmierci, a są takie które tego nie robią. Ale to nie oznacza, iż pozostają one obojętne Bogu i można je ignorować, bo nie ma grzechów które byłyby nie świadome. Jeśli takowe wyznajemy lub uznajemy, bo oznacza iż nie posiadamy stosownej wiedzy na temat własnego istnienia i sumienia.
W takim razie, nie jesteśmy świadomi własnej wiary, a co za tym idzie, możemy określić się jako osoba "nie wierząca", czy po prostu ateista lub poganin, co wyklucza nas także jako osoby świadomie przyjmujące ciało Zbawiciela, bo robimy to jedynie dlatego, bo ktoś nam na to pozwolił, ale nie rozumiemy tak naprawdę, po co to?, komu to?, w jakim celu to?, jakie to ma znaczenie?, czy dlaczego? bo nie jesteśmy tego świadomi. A przecież to świadomość czyni iż jesteśmy ludźmi. Inaczej zachowujemy się jak zwierzęta/owce które nie słuchają głosu pasterza, a tak naprawdę słuchamy kogoś, kto nam jedynie coś nakazuje, lub zakazuje i nie jest to Jezus, bo On zna swoje owce, a my znamy Jego głos.
Każdy człowiek ma świadomość podejmowanych decyzji, nawet jeśli "otwierają" mu się oczy już po fakcie, ale jednak ta świadomość w każdym człowieku istnieje, bez względu na okoliczności, sytuację, czy sam fakt. Nasz czyn, pozostaje naszym czynem, ponieważ czasu cofnąć się nie da.
To pokazuje, iż za każdym razem kiedy popełniamy jakikolwiek grzech, to tak jakbyśmy połykali kawałki zakazanego owocu, skazując się na wygnanie z Raju.
Świadomość grzechu, nawet u dzieci ujawnia się od początku, od narodzenia, świadomość wiary, nadziei i miłości, następuje u dzieci dopiero po osiągnięciu płciowej, psychicznej i emocjonalnej dojrzałości, czyli około roku 30-tego. Dlatego też Jan chrzcił dorosłych, a nie dzieci, czy młodzież, bo jedynie osoba dorosła jest świadoma i w pełni przyjmuje tę świadomość chrztu.
Dziecko, które jest zdane na rodzica nie ma świadomości, i dlatego tę świadomość ma mu przekazać ojciec, wespół z matką, która zapewnia opiekę, i współpracując z ojcem, czyli mężem.
Świadomość powoduje też, iż już małe dzieci znają pojęcie dobra i zła, choć my ignorujemy ten stan rzeczy, tłumacząc to sobie (przeważnie matki/kobiety), jako nic nie znaczące i dziecięce postępowanie. Ale kiedy dziecko postąpi źle, wie o tym, iż nie zrobiło dobrze, i przyznanie się do tego faktu nie przychodzi takiemu dziecku zbyt łatwo, co jest dowodem na to, iż Kain wiedział że czyni źle, ale jednak podjął decyzję w swoim umyśle. Do tego słowa Pana Boga są tu aż nad wyraz wymowne: "...we drzwiach grzech leży; a do ciebie chuć jego jest, a ty nad nim panować masz."
Nawet nasze życie opiera się o świadomość istnienia, bycia. I wszystko co robimy, myślimy, czujemy jest znane Bogu.
Czy bez tej świadomości możemy nazwać się wyznawcami Jezusa, Zbawiciela?
Wydaje mi się, że nie.
Bo jedynie świadome przyjmowanie wiary, nadziei i miłości, Jezusa, który jest synem Boga, oraz umarł za nas, za nasze grzechy, i zmartwychwstał, działania Ducha świętego, oraz istnienia Pana Boga, jako iż jesteśmy jego dziećmi, pokazuje jak bardzo, albo jak wielu kompletnie nie jest tego świadoma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz