Wszystkie teksty są autorstwa autora bloga.
Co oznacza, że teksty na tym blogu nie muszą być (w pewnych kwestiach) zgodne z linią, czy oficjalnymi poglądami, naukami Kościoła Katolickiego.

Licencja tekstów na blogu: CC-BY (Creative Commons - Uznanie Autorstwa)
Jeśli jakikolwiek tekst lub fragment pojawi się na blogu, to jest oznaczony autorstwem, czy źródłem.

niedziela, 11 września 2016

Religia bez Wiary

Czy jest możliwe istnieć, kultywować daną religię, bez wiary?
To może inaczej: Czy można wierzyć, bez religii/filozofii?
Moim zdaniem: nie.

I znajdą się takie osoby, które odpowiedzą, że tak, że jest to możliwe.

Jeśli jesteś w tej grupie, która opowiedziała by tak, to znak jak wiele osób (także i ty) ma nikłe, albo żadne pojęcie o swoim funkcjonowaniu, z czego wynikają twoje decyzje lub co sprawia, że zachowujemy się tak, a nie inaczej.
Myślisz, że się mylę?
Pierwszy z przykładów: dlaczego to co kobieta/dziewczyna ma na sobie ubranego świadczy o jej samopoczuciu, podejściu do życia, do otoczenia, oraz być jasnym przesłaniem dla innych ludzi? Myślisz, że to jak się ubiera kobieta/dziewczyna, i w co, to naprawdę wyłącznie jej decyzje, jej widzi mi się? To dlaczego w jednych ubraniach kobieta/dziewczyna czuje się dobrze, a w innym źle - z czego to wynika?

Wracając do myśli przewodniej...
Ponieważ, jak to pisałem już na tym blogu: nie ma człowieka, który by nie wierzył w nic, dosłownie w nic. Bo taki człowiek by nie istniał. Nie, że by nie był świadomy swoje istnienia, ale po prostu nie byłby wstanie funkcjonować w jakiejkolwiek przestrzeni tym bardziej wśród ludzi, tym bardziej na tym świecie.

Na potwierdzenie tych słów napiszę tylko, że wynika to z tego, iż każdy z nas ma duszę (czy tego chce, czy nie). I to nie działa tak, że jak ja w nią nie wierzę, nie uznaję, nie akceptuję, to jej nie ma. Ona jest, inaczej twoje ciało, ty sam/sama, twoja świadomość istnienia, twoja świadomość prawd i zasad w jakich funkcjonujesz określiła by cię jako mięso, flaki, kupę ścierwa (za przeproszeniem). Pytanie tylko: kto wprawił twoje serce w ruch?

Problem polega na tym, że coraz więcej osób uznaje, iż same są wstanie o sobie decydować, tak jakby mogły one same, stwarzać świat.
Najprostszym testem jest tutaj pytanie: Wyciągnij rozwartą dłoń przed siebie. Jeśli jesteś wstanie sprawić/stworzyć na niej grudkę ziemi (bez podnoszenia niczego z ziemi), z której wyrośnie momentalnie kwiat, to możesz twierdzić jak twierdzisz, ale jeśli nie, to dlaczego sobie przypisujesz swoje istnienie, swoje stworzenie? Bo gdyby ci nie pozwolono robić tego co robisz, nic byś nie mógł/mogła?

Po co to piszę?
Bo rośnie liczba poradników samorealizacji, czy tworzących pseudo religie, wiary. Nawet będąc katolikiem można nieświadomie oddawać cześć innemu bożku. Takim bożkiem jest np. idea szczupłego ciała. Osoba, która mimo iż się modli, chodzi do kościoła, pomiędzy tymi czynnościami, oddaje się prawom wybranej diety, z całą jej filozofią życia, postępowania.
Przykład:
Dziewczyna. Wierząca. Chodzi do kościoła. Modli się dwa razy dziennie. Ale pomiędzy tym wszystkim, pomijając pracę i inne zajęcia, nie stosuje się do zasad wiary, ale zasad diety. To dieta kieruje jej życiem. To dieta i jej filozofia kreują jej czas, kiedy ma jeść, kiedy modlić, kiedy odpoczywać, kiedy ćwiczyć itp. Nie robi tego wiara w Boga, ale wiara w dietę, w ciało, w bożka jakim ta dieta się stała.

Wystarczy spojrzeć na jakiekolwiek poradniki odnośnie diety, samorealizacji, czy inne poradniki np. jak pozytywnie myśleć itp. itd. w tym też poradniki odnośnie oszczędzania.

Każdy z tych poradników wymusza na czytelniku przyjęcie pewnych norm, bo bez ich stosowania będzie źle się dziać. A jak będą się stosować do tych prawd i zasad, to będzie wszystko dobrze. Żyj według tych zasad, będziesz żył i będziesz szczęśliwy, nie będziesz tak żył, będziesz umierał i będziesz nieszczęśliwy.

Problem tak naprawdę polega na tym, że wszystkie te poradniki bazują na tym samym schemacie, który został już przedłożony tysiące lat temu.
Chodzi o: Pismo Święte.

Gdyby zrobić badania, to wyszłoby że osób które przeczytały Pismo Święte jest mniej, niż osób które przeczytały poradnik odnoszący się do pewnego elementu lub całego stylu życia, czy postępowania.

Gdyby spojrzeć na Biblię z perspektywy samorealizacji, to mamy tutaj ten sam schemat: jak będziesz się stosować do danych reguł, zasad, prawd - będzie dobrze, jeśli nie - będzie źle. Co więcej, są przykłady, jak nie czynić (są przykłady, co się wtedy dzieje), a jak czynić i ile się wtedy zyskuje. Są liderzy, którzy starają się nakłonić do zmiany stylu życia, postępowania, myślenia. Biblia zawiera także zmienną formę, czasami dosłowną, czasami z trzeciej osoby, a jeszcze innym razem poetycką. Wystarczy jedynie zacząć czytać. Ta prawdy, zasady nie zmieniły się praktycznie zbyt wiele, nie ważne ile lat już minęło.

Zatem nowi liderzy, nowe bożki nie są niczym nowym. To po prostu chęć zarobienia na sprawdzonej pomyśle: stosujesz się - jest dobrze, nie stosujesz się - jest źle. Szkoda tylko, że zamiast zagłębiać się w te poradniki jak się odchudzić, jak oszczędzać, jak żyć, jak lepiej pracować, itp. itd. nikt nie zagłębił się w prawdziwe źródło żywej wody.

I mam świadomość, że nic nowego nie napisałem.
Nie nie to było moim zamiarem.
Chodziło mi o to, aby zwrócić uwagę na fakt, jak bardzo, mimo deklarowania się jako wierzący, tak naprawdę nie stosujemy się do prawd wiary, którą wyznajemy, ale wobec utopi, zasad, prawd, dymu, który sobie wmawiamy. I tak naprawdę nic z tego nie wynika. Bo efekt diety można zobaczyć dopiero po... roku i jedynie po roku jej stosowania i ćwiczeń. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, to "sprzedaje" utopię, dym, ulotne farmazony, tylko po to, aby mieć pieniądze.
Zastanawiam się, ile jest osób, które dla pustych idei są wstanie zmienić swoje życie, swoje myślenie, tylko po to, aby się podobać innym, aby być docenianym, lubianym, uważanym za fajnego/fajną?
Ciekawi mnie, kiedy takie osoby uświadomią sobie fakt, że w chwili śmierci, ich przekonania, idee, fałszywe prawdy, bożki w które wierzyli i oddawali hołd, kompletnie im nie pomogą, ani nie uratują, ani... nie przywrócą do życia w czasie ostatecznym.

Bo czy ktokolwiek podczas śmierci pyta się takiej osoby o ciało, o dietę, idee, sposób życia, gdzie to wszystko jest w tej właśnie chwili, o co się dana osoba martwiła, zabiegała?
A jeśli to nie ma znaczenia, to po co się tym przejmować za życia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz